Kiedy kredyt konsumencki?
Nie każda zaciągnięta przez konsumenta pożyczka czy nie każdy kredyt muszą być traktowane jako kredyt konsumencki. Kredytem konsumenckim, w rozumieniu ustawy, nazywa się umowę o kredyt w wysokości nie większej niż 255 550 zł albo równowartości tej kwoty w innej walucie, który kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi.
Za umowę o kredyt konsumencki uważa się w m.in. umowę pożyczki, umowę kredytu w rozumieniu przepisów prawa bankowego, umowę o kredyt odnawialny i inne. Kredytem konsumenckim nie są natomiast umowy dotyczące odroczenia terminu spełnienia świadczenia niepieniężnego, którego przedmiotem jest stałe lub sukcesywne świadczenie usług lub dostaw towarów tego samego rodzaju, jeśli konsument jest zobowiązany do zapłaty za spełnione świadczenie lub dostawę towaru w ustalonych odstępach czasu w trakcie obowiązywania umowy.
Tyle teorii, gdyż najpopularniejsze w Polsce są pożyczki i tzw. chwilówki, obejmujące kwoty rzędu kilkuset do kilku tysięcy złotych. W umowach takich znaleźć można jednak najwięcej pułapek, nawet dla przeciętnie uważnego konsumenta.
Nierzetelna reklama
Reklamując oferowany kredyt przedsiębiorca musi podać wiele szczegółowych informacji dotyczących warunków, na jakich można omawiany kredyt otrzymać. Wymogi dotyczące reklamy kredytu konsumenckiego zawarto w art. 7 i 8 ustawy o kredycie konsumenckim (u.k.k.). Konsument powinien zatem zostać poinformowany o wysokości oprocentowania kredytu wraz z wyodrębnieniem opłat uwzględniających w całkowitym jego koszcie, całkowitej kwocie kredytu i rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania (RRSO).
Podając wymagane dane przedsiębiorca powinien oprzeć swe wyliczenia na tzw. reprezentatywnym przykładzie. Reprezentatywny przykład powinien być oparty na warunkach, na których kredytodawca spodziewa się zawrzeć większość umów. Dane te muszą być podane w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny.
Niedopuszczalna jest reklama, w której konsument, aby uzyskać powyższe informacje musi podejmować z własnej inicjatywy kolejne czynności, np. wejść poprzez link na stronę internetową kredytodawcy. Dane dotyczące kosztów muszą być ponadto wyraźnie widoczne w reklamie, nie można używać małej czcionki albo zbyt szybko znikającego tekstu.
Jak zauważa UOKiK, coraz bardziej powszechną i jednocześnie niepokojącą praktyką kredytodawców są reklamy sugerujące, że kredytodawca nie dokonuje oceny ryzyka kredytowego, podczas gdy jest do tego zobowiązany. Reklamy takie mogą tym samym wprowadzić konsumentów w błąd co do warunków udzielania kredytów, w wypadku gdy taka weryfikacja będzie faktycznie prowadzona.
Ponadto, należy z wielką ostrożnością podchodzić do oferty kredytodawców, którzy wymagają uiszczenia jakichkolwiek opłat jeszcze przed zawarciem samej umowy kredytu. Jak ostrzega UOKiK, mogą to być bowiem nieuczciwi przedsiębiorcy, których głównym źródłem dochodu nie są należności z tytułu udzielonych pożyczek, a jedynie wpłacane przez niedoszłych kredytobiorców opłaty przygotowawcze. Po uiszczeniu takiej opłaty przez konsumenta przedsiębiorca odmawia udzielenia mu pożyczki, uzasadniając to brakiem zdolności kredytowej lub nieprzedstawieniem odpowiednich zabezpieczeń.
Ponadto, jeżeli do zawarcia umowy o kredyt konsumencki, na warunkach określonych w reklamie, niezbędne jest zawarcie umowy dodatkowej, w szczególności umowy ubezpieczenia, a kosztu takiej umowy nie można z góry określić, kredytodawca lub pośrednik kredytowy podaje konsumentowi w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny informację o tym obowiązku wraz z rzeczywistą roczną stopą oprocentowania. Jak wskazuje Prezes UOKiK w komunikacie prasowym, zgodnie z prawem, kredytodawca, który w reklamie podaje koszt kredytu zawsze musi uwzględnić wiele innych informacji, np. o stopie oprocentowania kredytu, całkowitej kwocie do zapłaty, RRSO.
Niedozwolone klauzule w umowach
Poza kwestiami dotyczącymi samej reklamy, UOKiK badał także potencjalne naruszenia przepisów dotyczących formularza inwestycyjnego, spłaty kredytu przed terminem, odstąpienia od umowy czy oceny ryzyka kredytowego.
Jak wskazuje Urząd w komunikacie, wątpliwości prezesa UOKiK-u wzbudziły także postanowienia, które nieprecyzyjnie określają powody zmiany oprocentowania czy opłat pobieranych przez kredytodawcę. Nie bez znaczenia dla relacji konsumenta z bankiem jest zapis zastosowany w jednym z zakwestionowanych wzorców, stosownie do którego, w sytuacji obniżenia stóp kredytu lombardowego NBP konsument musiał sam wystąpić do banku o zmniejszenie oprocentowania. Od konsumenta wymaga się zatem, aby śledził wahania stóp procentowych i upominał się korzystne dla siebie zmiany.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że banki są instytucjami zaufania publicznego, co powinno powodować podwyższony standard ostrożności w relacjach z konsumentami. Brak takich ustawowych wymogów wobec innych instytucji finansowych, nie-banków, które udzielają pożyczek powoduje, że standard informacyjny i jakość umów są na niebezpiecznie niskim poziomie. Zapisy umów z konsumentami częstokroć powodują, że przedsiębiorcy mają możliwość zmiany kosztów według własnego uznania i w dowolnym momencie trwania umowy. Nie określają konkretnych przyczyn, częstotliwości, ani wysokości podwyżki. Zgodnie z prawem zmiana wskaźników ekonomicznych powinna automatycznie wpływać na wysokość oprocentowania.
Nie każda zaciągnięta przez konsumenta pożyczka czy nie każdy kredyt muszą być traktowane jako kredyt konsumencki. Kredytem konsumenckim, w rozumieniu ustawy, nazywa się umowę o kredyt w wysokości nie większej niż 255 550 zł albo równowartości tej kwoty w innej walucie, który kredytodawca w zakresie swojej działalności udziela lub daje przyrzeczenie udzielenia konsumentowi.
Za umowę o kredyt konsumencki uważa się w m.in. umowę pożyczki, umowę kredytu w rozumieniu przepisów prawa bankowego, umowę o kredyt odnawialny i inne. Kredytem konsumenckim nie są natomiast umowy dotyczące odroczenia terminu spełnienia świadczenia niepieniężnego, którego przedmiotem jest stałe lub sukcesywne świadczenie usług lub dostaw towarów tego samego rodzaju, jeśli konsument jest zobowiązany do zapłaty za spełnione świadczenie lub dostawę towaru w ustalonych odstępach czasu w trakcie obowiązywania umowy.
Tyle teorii, gdyż najpopularniejsze w Polsce są pożyczki i tzw. chwilówki, obejmujące kwoty rzędu kilkuset do kilku tysięcy złotych. W umowach takich znaleźć można jednak najwięcej pułapek, nawet dla przeciętnie uważnego konsumenta.
Nierzetelna reklama
Reklamując oferowany kredyt przedsiębiorca musi podać wiele szczegółowych informacji dotyczących warunków, na jakich można omawiany kredyt otrzymać. Wymogi dotyczące reklamy kredytu konsumenckiego zawarto w art. 7 i 8 ustawy o kredycie konsumenckim (u.k.k.). Konsument powinien zatem zostać poinformowany o wysokości oprocentowania kredytu wraz z wyodrębnieniem opłat uwzględniających w całkowitym jego koszcie, całkowitej kwocie kredytu i rzeczywistej rocznej stopie oprocentowania (RRSO).
Podając wymagane dane przedsiębiorca powinien oprzeć swe wyliczenia na tzw. reprezentatywnym przykładzie. Reprezentatywny przykład powinien być oparty na warunkach, na których kredytodawca spodziewa się zawrzeć większość umów. Dane te muszą być podane w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny.
Niedopuszczalna jest reklama, w której konsument, aby uzyskać powyższe informacje musi podejmować z własnej inicjatywy kolejne czynności, np. wejść poprzez link na stronę internetową kredytodawcy. Dane dotyczące kosztów muszą być ponadto wyraźnie widoczne w reklamie, nie można używać małej czcionki albo zbyt szybko znikającego tekstu.
Jak zauważa UOKiK, coraz bardziej powszechną i jednocześnie niepokojącą praktyką kredytodawców są reklamy sugerujące, że kredytodawca nie dokonuje oceny ryzyka kredytowego, podczas gdy jest do tego zobowiązany. Reklamy takie mogą tym samym wprowadzić konsumentów w błąd co do warunków udzielania kredytów, w wypadku gdy taka weryfikacja będzie faktycznie prowadzona.
Ponadto, należy z wielką ostrożnością podchodzić do oferty kredytodawców, którzy wymagają uiszczenia jakichkolwiek opłat jeszcze przed zawarciem samej umowy kredytu. Jak ostrzega UOKiK, mogą to być bowiem nieuczciwi przedsiębiorcy, których głównym źródłem dochodu nie są należności z tytułu udzielonych pożyczek, a jedynie wpłacane przez niedoszłych kredytobiorców opłaty przygotowawcze. Po uiszczeniu takiej opłaty przez konsumenta przedsiębiorca odmawia udzielenia mu pożyczki, uzasadniając to brakiem zdolności kredytowej lub nieprzedstawieniem odpowiednich zabezpieczeń.
Ponadto, jeżeli do zawarcia umowy o kredyt konsumencki, na warunkach określonych w reklamie, niezbędne jest zawarcie umowy dodatkowej, w szczególności umowy ubezpieczenia, a kosztu takiej umowy nie można z góry określić, kredytodawca lub pośrednik kredytowy podaje konsumentowi w sposób jednoznaczny, zrozumiały i widoczny informację o tym obowiązku wraz z rzeczywistą roczną stopą oprocentowania. Jak wskazuje Prezes UOKiK w komunikacie prasowym, zgodnie z prawem, kredytodawca, który w reklamie podaje koszt kredytu zawsze musi uwzględnić wiele innych informacji, np. o stopie oprocentowania kredytu, całkowitej kwocie do zapłaty, RRSO.
Niedozwolone klauzule w umowach
Poza kwestiami dotyczącymi samej reklamy, UOKiK badał także potencjalne naruszenia przepisów dotyczących formularza inwestycyjnego, spłaty kredytu przed terminem, odstąpienia od umowy czy oceny ryzyka kredytowego.
Jak wskazuje Urząd w komunikacie, wątpliwości prezesa UOKiK-u wzbudziły także postanowienia, które nieprecyzyjnie określają powody zmiany oprocentowania czy opłat pobieranych przez kredytodawcę. Nie bez znaczenia dla relacji konsumenta z bankiem jest zapis zastosowany w jednym z zakwestionowanych wzorców, stosownie do którego, w sytuacji obniżenia stóp kredytu lombardowego NBP konsument musiał sam wystąpić do banku o zmniejszenie oprocentowania. Od konsumenta wymaga się zatem, aby śledził wahania stóp procentowych i upominał się korzystne dla siebie zmiany.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że banki są instytucjami zaufania publicznego, co powinno powodować podwyższony standard ostrożności w relacjach z konsumentami. Brak takich ustawowych wymogów wobec innych instytucji finansowych, nie-banków, które udzielają pożyczek powoduje, że standard informacyjny i jakość umów są na niebezpiecznie niskim poziomie. Zapisy umów z konsumentami częstokroć powodują, że przedsiębiorcy mają możliwość zmiany kosztów według własnego uznania i w dowolnym momencie trwania umowy. Nie określają konkretnych przyczyn, częstotliwości, ani wysokości podwyżki. Zgodnie z prawem zmiana wskaźników ekonomicznych powinna automatycznie wpływać na wysokość oprocentowania.
PAWE£ BOROWSKI
Adwokat, Szef Departamentu Proces i Arbitraż
Chałas i Wspólnicy Kancelaria Prawna