Dzisiaj jest: 22.11.2024, imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka

Supermocarstwo kapitalistyczne i totalitarne

Dodano: 08.12.2011 Czytane: 15

Stany Zjednoczone przyznają się do długu wynoszącego 850 miliardów dolarów wobec państwa chińskiego, zaś Financial Times nie doczekał się dementi, pisząc o łącznym długu w wysokości 630 miliardów euro suwerennych państw strefy euro wobec państwa chińskiego.

Jak więc Chiny, traktowane jako „biedne”, mogły uzyskać tak dominującą pozycję? Jak zobaczymy – dzięki gigantycznym nadwyżkom handlowym, stanowiącym równocześnie deficyty krajów rozwiniętych, mającym przyczynę w kolosalnym niedoszacowaniu chińskiego pieniądza juana. Dumping handlowy, wobec którego ¦wiatowa Organizacja Handlu, WTO, pozostaje bezsilna. Ale o tym analitycy nie mówią, a publiczność nie wie.

Tłumaczy nam się, że Chiny to bardzo biedny kraj, rozwijający się dzięki poważnemu i odpowiedzialnemu zarządzaniu, kraj „wschodzący”, ale z dobrymi perspektywami, pokojowy, będący w świecie czynnikiem równowagi. W rzeczywistości jednak niedoszacowanie juana to wyłącznie bajeczka, wymyślona przez tych, którzy na Zachodzie, a zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, prowadzą nieodpowiedzialną politykę nadmiernej kreacji pieniądza lub uruchamiają niewystarczające mechanizmy reglamentacji bankowych...

Znajdujemy się na skraju przepaści, lecz, jak nam wmawiają, wystarczyłby powrót do ortodoksji budżetowej, odpowiednich reglamentacji bankowych i pewien wysiłek w zakresie badawczo-rozwojowym, abyśmy mogli powrócić do zdrowego i solidnego wzrostu. 

Chodzi tu o rozminięcie się z rzeczywistością, dość powszechne, mimo kilku głosów usiłujących ostrzec opinię publiczną. Tak więc, czy jeszcze w 1999 r. Maurice Allais nie mówił, że „otwarcie na cały świat, we wszystkie strony […] stanowi główną przyczynę głębokiego kryzysu, który powoli doprowadzi nas na dno”? Doskonale zdawał sobie sprawę z wielkiego niebezpieczeństwa, które groziło zachodnim społeczeństwom, ale go nie słuchano. W tym samym czasie, w 1997 r., ukazała się zresztą w Stanach Zjednoczonych książka The coming conflict with China, doskonale przewidująca to, co miało się wydarzyć. Odniosła pewien sukces, lecz szybko o niej zapomniano. 
@@

Powtarzając, że nasze trudności biorą się ze zbytniego liberalizmu monetarnego i nieodpowiedzialności sektora bankowego, media wskazują na drzewo zasłaniające las. Poniżej zobaczymy podstawy tego zaślepienia Zachodu wobec prawdziwej wojny gospodarczej, którą prowadzą z nami Chiny, dysponujące obecnie najsilniejszą gospodarką świata i zamierzające w przyszłości stać się światowym hegemonem.

Pierwszy z zasobów gospodarczych: ludność

Ten ogromny kraj, Chiny, Państwo ¦rodka, ma ok. 1340 milionów mieszkańców. Stanowi to 20 proc. populacji świata, więcej niż ludność Indii albo jakiegokolwiek innego kraju. Ludność ta jest rozmieszczona bardzo nierównomiernie na terytorium 9,6 miliona kilometrów kwadratowych, gdyż bardzo duże obszary stanowią jałowe pustynie bądź strefy górskie, praktycznie niezamieszkane. ¦rodek Chin i rejony nadmorskie są natomiast bardzo gęsto zaludnione. Do tej ogromnej populacji trzeba dodać obywateli Hongkongu (7 mln mieszkańców), jak też członków obecnej diaspory, nie tylko w Południowo-Wschodniej Azji, ale także w krajach rozwiniętych, ze Stanami Zjednoczonymi na czele. Te dane liczbowe nie są pewne, ale można mówić o ok. 50 milionach osób rozproszonych po świecie.
Mimo stosunkowo ograniczonego terytorium – w stosunku do liczby ludności – kraj jest w sumie niemal samowystarczalny, jeśli chodzi o żywność. Wreszcie ogromna powierzchnia pozwala Chinom na korzystanie z wielu bogactw naturalnych (węgiel, metale), z wyjątkiem ropy naftowej i gazu ziemnego, których zasoby są dość ograniczone.

Pierwsze mocarstwo handlowe świata

Chiny są pierwszym handlowym mocarstwem świata; w 2009 r. ich eksport po raz pierwszy wyprzedził Niemcy, jeszcze bardziej w tyle zostały Japonia i USA. W rzeczywistości ten wynik został osiągnięty dużo wcześniej, gdyż chińskie statystyki eksportowe są mocno okrojone, nie uwzględniają ani eksportu zagranicznych spółek działających w Chinach, ani joint-ventures (wspólnych filii z udziałem kapitałów chińskich i zagranicznych), podczas gdy ich import jest wliczany do bilansu.
Poza tym Chiny są krajem osiągającym największą w świecie nadwyżkę handlową, ok. 250 mld dol. rocznie wg danych rządu chińskiego, ale ok. 600 mld dol., jeśli podsumujemy bilanse wszystkich krajów świata w handlu z Chinami. Różnica wynika w znacznym stopniu z przyczyny, którą wskazaliśmy wcześniej.

PKB tego samego rzędu co Stanów Zjednoczonych

Nawet jeśli Chiny są jeszcze krajem „biednym”, to ich produkt krajowy brutto (PKB) jest, jak zobaczymy, równy temu Stanów Zjednoczonych. Niewielu się z tym godzi. Statystyki makroekonomiczne PKB za rok 2009 podają 14 500 milionów dolarów dla Stanów Zjednoczonych i 33 500 miliardów juanów dla Chin. Jak porównać te dane? Posiłkując się kursem wymiany między dwiema walutami używanym przy wymianie gospodarczej między Chinami i resztą świata, który jest wyznaczany nie przez „rynek”, ale przez państwo chińskie!

W 2009 kurs wymiany wynosił 6,83 juana za dolara; na tej podstawie PKB Chin wyniósłby 4900 miliardów dolarów – tylko 34 proc. procent amerykańskiego PKB, a 96 proc. PKB Japonii. Komuś, kto był w Chinach, wydaje się to naprawdę bardzo niewiele.

Będzie to także niewiele, jeśli odwołamy się do danych statystycznych z poszczególnych sektorów. Tak więc Chiny są pierwszym światowym odbiorcą energii i daleko przed Stanami Zjednoczonymi pierwszym odbiorcą stali, oczyszczonej miedzi, aluminium.
Chiny są także największym odbiorcą cementu, co potwierdza znaczenie ich sektora budownictwa i inżynierii lądowej. Liczba samochodów sprzedanych na chińskim rynku wewnętrznym znacznie przewyższa tę z USA, nawet jeśli na razie statystycznie chodzi o pojazdy skromniejsze. W sumie biorąc pod uwagę te liczby trudno uwierzyć, by chiński PKB był ledwie dwukrotnie większy od PKB Francji.

Celowe byłoby raczej dokonanie szacunku na podstawie metody parytetów siły nabywczej, stosowanej przez wielkie organizacje międzynarodowe, które w ten sposób, przez domniemanie, nie doszacowują chiński pieniądz. Ten parytet równał się 1,96 juana za jednego dolara aż do zmiany w roku 2007, od kiedy wynosi on 3,40 juana za jednego dolara.

Na tej podstawie po przeliczeniu otrzymujemy PKB Chin w 2009 r. w wysokości odpowiednio 17 100 miliardów dolarów (120 proc. PKB amerykańskiego) bądź 9 800 miliardów dolarów (69 proc. PKB USA). Różnica jest znacząca; można przyjąć pewien rząd wielkości i założyć, że w 2010 r. chiński PKB był równy PKB Stanów Zjednoczonych i wynosił ok. 20 proc. PKB światowego.

Pierwsze mocarstwo finansowe świata

Na koniec 2010 r. Chiny zachowywały rezerwy walutowe globalnej wartości ok. 4 000 mld dol., czyli ok. 80 proc. nominalnego „oficjalnego” szacowanego PKB za 2009 r. Dla porównania łączna wysokość wszystkich funduszy, jakimi zarządzają wszystkie fundusze hedgingowe na świecie, wynosi „tylko” 2 700 mld dol. ¦rodki te ulokowane są w różnych „szufladach”: oficjalne rezerwy walutowe Chin i Hongkongu – ok. 2 900 mld, suwerenne fundusze Chin i Hongkongu – ok. 1 100 mld dol.

W ten sposób Chiny wraz z Hongkongiem zachowują 30-40 proc. światowych rezerw walutowych. Amerykański przywilej dolara jako waluty rezerwowej jest w ten sposób znacząco naruszony. W istocie dopóki Stany Zjednoczone wypuszczały poza swe granice dolary rozchodzące się między licznymi bankami zagranicznymi, mogły wydawać, a nawet pożyczać powyżej swoich własnych środków bez najmniejszych konsekwencji. Natomiast odkąd Chiny, będące ich rywalem, gromadzą w swych rękach dolary, w miarę jak USA je wypuszczają, gra zmienia charakter. Stany Zjednoczone zamykają się niebezpiecznie w sytuacji dłużnika wobec wierzyciela. Masowy wypływ dolarów za granicę podtrzymuje i umacnia finansowe wasalstwo wobec Chin.

Państwo chińskie jest odtąd najbardziej wpływowym aktorem na rynkach wymiany krajów rozwiniętych. Może zgodnie ze swoją wolą sterować w górę lub w dół kursem dolara wobec euro lub jena. Co więcej, Chiny panują także zdecydowanie nad rynkiem papierów wartościowych państw zachodnich. Dysponują bowiem największym w świecie portfelem obligacji. Z końcem kwietnia 2010 r. zachowywały 850-900 mld dol. Obligacji państwa amerykańskiego i 630 mld obligacji państw strefy euro. Biorąc pod uwagę, że ok. 75 proc. wszystkich rezerw walutowych Chin jest ulokowanych w obligacjach krajów zachodnich, oznacza to, iż państwo chińskie koncentruje w swoich rękach portfel obligacji zachodnich rzędu 3 000 mld dol., dwanaście razy więcej, niż wynosi największy zachodni portfel obligacji (255 mld ) zarządzany przez grupę finansową PIMCO.

Chiny, będąc światowym wierzycielem, mają zdrowe finanse publiczne: dług publiczny stanowi tylko 20 proc. nominalnego „oficjalnego” PKB z roku 2009 i jest zabezpieczony w 400 proc. przez same tylko rezerwy walutowe (80 proc. PKB). Stanowi to ogromny kontrast w porównaniu z krajami rozwiniętymi, których zadłużenie publiczne sytuuje się na ogół między 80 i 120 proc. PKB i których rezerwy walutowe, z wyjątkiem Japonii, są bardzo skromne. Ta solidność finansowa pozwoliła Chinom w latach 2008-2009, ku wielkiemu zaskoczeniu ekspertów zachodnich, na bezproblemowe przeprowadzenie zdecydowanego ożywienia budżetowego. Dzięki temu Chiny utrzymały silny wzrost PKB mimo chwilowego spowolnienia eksportu do krajów rozwiniętych.

Wiosną ub.r. doszło do poważnego niepokoju w niektórych mocno zadłużonych krajach europejskich. Kryzys zaufania ze strony wierzycieli wywołał wówczas zagrożenie niewypłacalnością niektórych spośród tych państw, zwłaszcza Grecji. Konieczne okazało się przygotowanie dla niej (przez MFW i EBC) natychmiastowej pomocy, w szczególności pożyczki w wysokości 120 mld EUR na trzy lata. W rzeczywistości wierzyciel – Chiny – nie pozostał neutralny, gdyż jako pierwszy w marcu 2010 r. oświadczył publicznie, że Grecja stanowi tylko widoczną część góry lodowej. W ten sposób Chiny uruchomiły niebezpieczne rozszerzanie się kryzysu greckiego na inne państwa europejskie. Dopiero wtedy, gdy plan wsparcia Grecji wszedł w życie, Chiny ostentacyjnie wykupiły nowe hiszpańskie papiery wartościowe. Chodzi zatem o działanie żywo przypominające „strażaka piromana”. Jak wiadomo, kryzys zagrażający Europie nie został w żadnym stopniu opanowany jesienią 2010 r., czego dowodem jest znaczące odbicie kryzysu, tym razem w Irlandii. Zwróćmy uwagę na wyjątkową umiejętność państwa chińskiego wykorzystywania swej pozycji wierzyciela, aby osłabić i ewentualnie destabilizować kraje, które nieostrożnie stały się jego dłużnikami.

Wielkie mocarstwo technologiczne i militarne

Chiny robią szybkie postępy w opanowaniu najnowocześniejszych technologii. Skończyły się czasy, gdy zaślepieni przez swój etnocentryzm przywódcy zachodni wyobrażali sobie, że Państwo ¦rodka jest dobre tylko w produkcji drewnianych zabawek albo plastikowych narzędzi i ograniczą się do takich wyrobów. Chiny rzeczywiście w latach osiemdziesiątych zaczęły od wytwarzania i eksportowania tego typu produktów.

Dziś kraj zdobył mocną pozycję we wszystkich sektorach produkcji przemysłowej, mocno wsparty przez strategię firm ponadnarodowych, polegającą na uwolnieniu się od operacji produkowania. W ten sposób niektóre chińskie przedsiębiorstwa, początkowo będące zwykłymi podwykonawcami, później zaś dostawcami firm zagranicznych, stały się nagle producentami gotowych wyrobów na rynkach światowych.

Chiny są od tej pory w stanie eksportować komputery i superszybkie pociągi. Nikt nie wątpi, że jutro firmy chińskie będą mogły eksportować samochody, samoloty, centrale atomowe. Znaczącą dziedziną tego awansu technologicznego jest przestrzeń kosmiczna i programy zbrojeniowe. Chiny są obecnie jedynym krajem – po USA – któremu udało się zestrzelić satelitę na orbicie za pomocą rakiety ziemia-powietrze. W chwili gdy USA postanawiają zrezygnować ze swego programu kosmicznego stacji na Księżycu z powodów budżetowych, Chińczycy przeciwnie, zapowiadają swój zamiar bycia pierwszymi, którzy założą taką stację.

Jean-Paula Guichard, Antoine Brunet
Fragment książki: Chiny światowym hegemonem?

Polecane
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.