Urzędnik może wypytywać Cię o seks. Może też sprawdzić, czy znasz adresy złomowisk, a nawet zażądać filmu z Twojego wesela. Wszystko po to, by sprawdzić, czy nie ukrywasz nielegalnych dochodów. Skarbówka w innych krajach jest nie mniej pomysłowa. W Grecji robi zdjęcia satelitarne basenów, a we Włoszech śledzi właścicieli jachtów.
Pewien podatnik musiał wytłumaczyć się przed urzędem skarbowym ze zbyt dużej ilości gotówki – nie jest to rzadkie zjawisko. Podejrzenia urzędników wzbudził fakt, że kupił ziemię, choć jego dochody wykazane w rozliczeniach rocznych na to nie pozwalały. Podatnik wyjaśnił fiskusowi, że pieniądze pochodziły z prezentów ślubnych, jednak urzędnicy nie uwierzyli mu na słowo i kazali dostarczyć listę gości. Każdy z gości został przesłuchany, zapewne musiał zadeklarować, ile dał „w kopercie” na weselu, ale i to nie wystarczyło podejrzliwemu fiskusowi, bo przecież weselnicy mogli zostać „podstawieni”. Na potwierdzenie, że przesłuchani przez urzędników goście rzeczywiście obecni byli na weselu, fiskus zażyczył sobie filmu w imprezy.
Jeśli komuś nie wydaje się to dziwne, to z pewnością wywołuje chociaż uśmiech na twarzy. Czy fiskus może tak daleko wnikać w naszą prywatność? - Jeżeli podatnik powołuje się na jakieś fakty czy okoliczności, chcąc wyjaśnić swoje dochody, czy też rozwiać inne wątpliwości urzędu skarbowego, to musi udowodnić to w jakiś sposób – mówi Piotr Augustyniak, doradca podatkowy z Kancelarii Prawnej K&L Gates. - To po jego stronie leży ciężar dowodowy, jeśli fiskus ma jakieś wątpliwości, to w jego interesie jest, by fiskus mu uwierzył – tłumaczy Augustyniak.
Urzędnik pyta o seks i adresy złomowisk
Częstym sposobem na ukrycie pieniędzy przez fiskusem było powoływanie się na osiąganie dochodów z nierządu, ponieważ jest to jedyna działalność zarobkowa, która jest nieopodatkowana. Aż co dziesiąty podatnik kontrolowany przez urzędy skarbowe tłumaczył, że się prostytuuje i to jest źródło jego dodatkowych dochodów. Należy zaznaczyć, że tym samym nie wchodził w konflikt z prawem, ponieważ w Polsce zakazane jest jedynie sutenerstwo, czyli czerpanie korzyści z prostytuowania się innej osoby oraz stręczycielstwo, czyli nakłanianie do prostytucji. Jeśli ktoś sam zarabia, świadcząc usługi seksualne, nie łamie prawa.
@@
Urzędy skarbowe wiedząc, że prostytucja to jedynie sprytny wybieg, żeby ukryć nielegalne dochody, próbują te informacje weryfikować. - Zdarzało się na przykład, że żądały listy klientów, żeby ich przesłuchać. Często podatnicy utrzymywali, że usługi seksualne świadczyli za granicą, wtedy fiskus żądał przedstawienia biletów lotniczych, kolejowych, rachunków za hotel – mówi Piotr Augustyniak. - Zdarzało się też tak, że podatnik plątał się w zeznaniach i wychodziło na jaw, że np. dokonywał jakichś transakcji w Warszawie, w czasie, gdy miał być w Berlinie, jak twierdził – dodaje ekspert.
Innym popularnym sposobem na wytłumaczenie dużych wydatków jest sprzedaż złomu. – W takim wypadku urzędnicy szczegółowo wypytują, skąd podatnicy mieli ten złom, gdzie go znaleźli, jakie to były przedmioty, w którym punkcie skupu dokładnie go sprzedali i po jakiej cenie – mówi Piotr Augustyniak. Fiskus wypytuje o wszystko bardzo dokładnie, bo im więcej szczegółów uzyska, tym większa szansa, że zmyślona opowieść przestanie składać się w logiczną całość, a kłamca sam się już pogubi w zeznaniach.
Jeszcze dokładniejsze informacje urzędnicy skarbówki mogą zebrać, jeśli podatnik twierdzi, że wygrał pieniądze w kasynie. - Tu sprawa jest o tyle łatwiejsza, że kasyna prowadzą ewidencję gości i dokładną ewidencję wygranych, więc na wszystko są twarde dowody – podkreśla Augustyniak.
Fiskus obserwuje każdego
Najdziwniejszych dowodów fiskus żąda dopiero, kiedy ma uzasadnione podejrzenie, że nasze wydatki są większe niż osiągane dochody. Kiedy już okaże się, że rzeczywiście coś może być nie tak i rozpocznie się postępowanie skarbowe, wtedy uprawnienia wywiadu skarbowego są dość szerokie. Może na przykład wystąpić do sądu o założenie podsłuchu, albo do banku o zwolnienie z tajemnicy bankowej. - Może żądać przedstawienia rachunków z kart kredytowych, wyciągów bankowych. Fakt, że dookoła otacza nas elektronika bardzo ułatwia sprawę inspektorom skarbowym, bo prawie zawsze zostawiamy po sobie ślady – mówi Piotr Augustyniak, doradca podatkowy z K&L Gates.
Ekspert zaznacza jednocześnie, że fiskus nie może śledzić przepływów na naszych kontach kiedy tylko zechce, może się tak stać tylko podczas prowadzonego postępowania. Mimo to i tak ma wystarczającą ilość informacji, żeby przyłapać nieuczciwych podatników. Jeśli liczysz na to, że kupisz mieszkanie, czy ziemię i ukryjesz to przed fiskusem, to się przeliczysz. Urzędy skarbowe otrzymują informacje o wszystkich zmianach w księgach wieczystych. Do tego nieustannie napływają do nich informacje od notariuszy, którzy mają obowiązek kopię każdego sporządzonego aktu notarialnego przesłać do odpowiedniego urzędu skarbowego. Dzieje się to nie na prośbę urzędu, ale automatycznie, zatem żaden zakup, który odbywa się przy notariuszu, uwadze fiskusa nie umknie.
Wydawałoby się, że zakup samochodu łatwiej jest ukryć, bo przecież umowy z dealerem nie zawieramy w formie aktu notarialnego. Jednak fiskus wie również o zakupie auta, ponieważ otrzymuje te informacje z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.
- Jeśli coś wzbudzi podejrzenia skarbówki, np. podatnik w zeznaniu podatkowym wykazuje dochody na takim poziomie, że nie stać go na luksusowe auto czy duży apartament w centrum, a mimo to jest jego właścicielem, zostanie wezwany w celu wyjaśnienia i wtedy to on musi udowodnić, że nic nie ukrył. Podejrzenia wzbudzają również podatnicy, którzy kilka lat z rzędu nie wykazują żadnych dochodów z prowadzonej działalności gospodarczej, albo nawet wykazują straty – twierdzi Piotr Augustyniak.
- Często obserwowane są też firmy, które prowadzą działalność niskokosztową, np. prowadzą jakąś działalność doradczą, a wykazują wysokie poniesione koszty – wskazuje ekspert podatkowy. - Padają też podejrzenia o tzw. pranie pieniędzy – w takich przypadkach urzędnicy działają w terenie, sprawdzają, czy pod podanym adresem rzeczywiście firma prowadzi działalność, mogą też obserwować, jaki jest ruch w interesie, czy deklarowane przez przedsiębiorcę obroty są możliwe – dodaje.
Jak płaci się podatki w Polsce?
Wydaje się, że im bardziej skomplikowane prawo podatkowe, tym więcej okazji, by oszukać fiskusa. A w Polsce podatki to niełatwa kwestia, jak pokazuje raport Banku ¦wiatowego „Paying Taxes”. W 2010 roku na 183 badane kraje Polska znalazła się na 102 miejscu jeśli chodzi o liczbę podatków, łatwość w ich płaceniu, czy czas załatwienia formalności. Wyprzedzają nas m.in. Haiti, które znalazło się na 87. miejscu, Madagaskar na 79. miejscu, Etiopia (45. miejsce), Kambodża (20. miejsce) i Bahrajn (9. miejsce). Pierwsze miejsce w rankingu Banku ¦wiatowego zajął Timor Wschodni.
Trzeba jednak przyznać, że jest lepiej niż w 2009 roku, kiedy zajmowaliśmy 148 pozycję w tym rankingu. W prawie podatkowym gubią się nawet sami urzędnicy, o czym świadczy fakt, że w 2009 roku 65 proc. decyzji fiskusa sądy uznały za błędne.
Grek też potrafi
Nie tylko Polacy wykazują się pomysłowością w ukrywaniu dochodów przed fiskusem. Oryginalne sposoby mają również na przykład Grecy. Krajobraz tego kraju pełen jest budynków wyglądających na pozór na niewykończone. Wiele domów straszy na przykład ostatnim piętrem, z którego wystają pręty, gołe mury i inne atrybuty prowadzonej budowy. Jednak w tym samym czasie na niższym piętrze są nierzadko ładnie i bogato urządzone mieszkania. Można by pomyśleć: no tak, zaczęli budować, ale nadszedł kryzys i zabrakło im pieniędzy. Nic podobnego. To tylko sposób na to, żeby nie płacić podatku od nieruchomości, który nie dotyczy budynków, które są jeszcze w trakcie budowy.
Jeszcze rok temu fiskus udawał, że nie widzi tych niedokończonych budów, w których beztrosko mieszkają Grecy, jednak, kiedy rozpoczęły się poważne problemy finansowe w tym kraju, a dług publiczny w 2010 roku wyniósł 140 proc. PKB Grecji, fiskusowi wzrok się wyostrzył. Ogromne długi Grecji spowodowały, że policja podatkowa zaczęła kontrole nie tylko w sklepach czy restauracjach, ale zaczęła się bacznie przyglądać również nieruchomościom. Szczególnie interesujące okazały się baseny, które w Grecji opodatkowane są jako towar luksusowy. Grecki fiskus podszedł do sprawy bardzo poważnie i zamówił zdjęcia satelitarne, które analizuje, sprawdzając, czy przy domu znajduje się basen i porównuje to z listą tych zgłoszonych w skarbówce i opłaconych. Jednocześnie sięgnął też po drugie narzędzie: raporty firm, zajmujących się czyszczeniem basenów.
Te techniki policji skarbowej to nowość dla Greków, którzy do tej pory nie znali przysłowia, że w życiu pewne są dwie rzeczy: śmierć i podatki. - Do tej pory istniały pewne braki... ośmielę się nawet powiedzieć, że panował całkowity brak systemu kontroli podatkowych w ostatnich latach. I tak powstał klimat bezkarności podatkowej – powiedział Ioannis Kapeleris, szef departamentu walki z oszustwami finansowymi cytowany przez amerykańską agencję prasową Associated Press. - Prawdę powiedziawszy, nie jesteśmy nawet w stanie oszacować, jak duża jest szara strefa. Teraz staramy się tę podatkową świadomość przywrócić - mówił Kapeleris.
Jachtem po zasiłek
Włosi z kolei poszli śladem jachtów, żeby znaleźć podatkowych oszustów, jak donosi agencja Bloomberg. Inspektorzy, którzy rozpoczęli zmasowane kontrole porzucili mundury, garnitury i inne atrybuty, które mogłyby ich zdradzić i założyli krótkie spodenki i klapki jako idealny kamuflaż. Kontrole te ujawniły sporo absurdalnych przypadków. Jeden z podatkowych oszustów deklarował oficjalny roczny dochód na poziomie 8 tys. euro, a stać go było na wynajmowanie jachtu za 20 tys. euro oraz opłacanie składek w klubie jachtowym w wysokości 6,4 tys. euro. Inny „zaradny” Włoch – właściciel nie tylko jachtu, ale i licznych luksusowych nieruchomości nie wykazywał żadnych dochodów i był nawet na liście osób ubiegających się o zasiłek.
Najbardziej znanym przykładem tej nadmorskiej działalności inspektorów jest konfiskata łodzi motorowej należącej do Flavia Briatore – milionera, byłego szefa teamu Benetton i Renault w Formule 1, który, jak twierdzi włoski fiskus, ma zaległości podatkowe w wysokości 4 mln euro.
Te zmasowane kontrole spowodowały, że włoscy „jachtowicze” zaczęli omijać włoskie porty. Jak podaje agencja Bloomberg, liczba statków cumujących we włoskich portach podczas ubiegłych wakacji spadła o około 20 proc.
Kłopoty Włochów z deficytem budżetowym spowodowały dokładnie kontrole nie tylko na wodzie, ale i na lądzie. Kontrole klubów na wybrzeży ujawniły na przykład klub, w którym podawano alkohol, a zarejestrowany był jako organizacja charytatywna, czy klub z tancerkami go-go, który nie posiadał ani koncesji na alkohol, ani umów o pracę z tancerkami.
Autor: Agata Kołodziej
¬ródło: OnetBiznes
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Nowości
- Jak inwigiluje nas fiskus