Naukowcy zastanawiają się, co wymyślono wcześniej: koło czy podatki. Filozofowie pytają, czy jest coś, z czego nie da się ściągnąć daniny. A fiskus przypomina, że są dwie pewne rzeczy w życiu: śmierć i opłaty, które musimy odprowadzać skarbówce.
W związku z wielką dziurą budżetową przypominamy stare polskie podatki, oryginalne pomysły najlepszych szkół fiskalnych ze Wschodu i Zachodu oraz najnowsze propozycje naszych polityków.
Podatek basenowy
najnowszy pomysł SLD. Mieliby go płacić prywatni właściciele basenów, kortów tenisowych i innych luksusów. Jego wprowadzenie jest bardzo realne, bo partia Grzegorza Napieralskiego wpisała go do swojego programu gospodarczego.
Taka danina nie jest jednak jego autorskim pomysłem. Taksa funkcjonuje już w Grecji, a fiskus sprawdza przy pomocy zdjęć lotniczych i satelitarnych, kto musi ją uiścić. Podobno niesamowitą popularnością od wprowadzenia podatku basenowego cieszy się brezent w kolorze zielonym. Z góry przypomina trawę i można go położyć np. na swoim basenie.
Podatek od coca-coli
To też jeden z nowszych pomysłów naszych rządzących. Dwa lata temu zaproponował go senator PO Jan Rulewski. 30 groszy dodatkowej daniny płacono by od każdego litra słodzonego napoju - zwolnione z opłat byłyby tylko wody mineralne i 100-procentowe soki.
Podatek miał nie tylko łatać dziurę budżetową, ale też dbać o nasze zdrowie. Senator argumentował, że dzięki niemu nasze dzieci przeszłyby na zdrowszą dietę. Pomysł nie jest polski, wymyślono go w Stanach Zjednoczonych, ojczyźnie Coca-Coli.
Podatek okienny oraz od kapeluszy
Dwa świetne pomysły brytyjskiej myśli fiskalnej XVIII wieku. Oba miały na celu jak najskuteczniejsze opodatkowanie bogatych. Podatek okienny płacili właściciele nieruchomości, których okna wychodziły na ulicę. Obowiązywał przez ok. 150 lat i przyczynił się do zmian w architekturze - do dziś na Wyspach Brytyjskich można zobaczyć budynki, w których co drugie okno zostało zamurowane.
@@
Podatek od kapeluszy wprowadzono mniej więcej w tym samym czasie co okienny, nie przyczynił się jednak do zmiany mody. Kapelusznicy starali się po prostu udowodnić fiskusowi, że to, co mają na głowie, to nie kapelusz. Z tego podatku szybko zrezygnowano.
Podatek od brodaczy
To już wschodnia szkoła podatkowa. Daninę płacić musieli rosyjscy kupcy posiadający brody - pozostali obywatele mieli zakaz posiadania zarostu (z wyjątkiem duchownych). Oryginalny podatek wymyślił car Piotr I Wielki, a stawka wynosiła 100 rubli rocznie. Nie był to jednak główny dochód carskiego budżetu, bo i powód wprowadzenia daniny był zupełnie inny.
Broda na przełomie XVII i XVIII wieku była w Rosji bardzo popularna, w tym czasie jednak w Europie Zachodniej modne były peruki. Car, który był zafascynowane kulturą Francji i Niemiec, chciał przy pomocy nowego podatku zmienić przyzwyczajenia Rosjan.
Bykowe
Tą nazwą określano kilka różnych podatków. Pierwsza jego odmiana to pochodząca jeszcze ze średniowiecza opłata płacona za pokrycie krowy przez byka. Określano tak również taksę za spłodzenie nieślubnego dziecka.
W PRL znaleziono nową funkcję dla bykowego. Do lat 70. płacili go kawalerowie mający powyżej 30 lat. Parę lat temu przypomniał sobie o nim były polityk PiS Marian Piłka, który chciał w ten sposób walczyć z niżem demograficznym.
Dżizja
Dziwne podatki wymyślono nie tylko w Europie. Dżizję płacili innowiercy mieszkający w krajach muzułmańskich - głównie chrześcijanie i wyznawcy judaizmu. Podatek ten dziś już nie jest stosowany, ale w przeszłości kraje arabskie często narzucały go na podbite przez siebie ludy. Jego wprowadzenie nakazywał Koran.
¦więtopietrze
A to już podatek wymyślony przez chrześcijan i jedna z najstarszych danin w Polsce. Wprowadzona razem z chrztem Polski przez Mieszka I opłata przetrwała blisko 500 lat. Najpierw płacili ją władcy, a później cała ludność państwa. Pieniądze szły na utrzymanie Stolicy Apostolskiej.
Jego wysokość była różna, w zależności od okresu. Ze świętopietrza często zwolnione były osoby duchowne oraz innowiercy. Część diecezji buntowała się też przeciwko temu podatkowi i go nie płaciła - de facto papież nie miał żadnych możliwości, by zmusić do płacenia daniny. Z czasem wprowadził swoich poborców podatkowych - kolektorów. Oprócz dbania o finanse Kościoła mieli oni także informować Watykan, co dzieje się w danej diecezji.
Dziś świętopietrzem nazywa się dobrowolne datki zbierane w trakcie Dnia Papieskiego. Papież przeznacza je na działalność charytatywną.
Podatek pogłówny
Dawna forma opodatkowania, która polega na płaceniu taksy przez każdego w tej samej wysokości - nie liczą się tutaj dochody. Podatek stosowano od starożytności aż do XIX wieku. W ten sposób naliczano m.in. świętopietrze.
Dziś jego wprowadzenia chce Janusz Korwin-Mikke. Zdaniem kontrowersyjnego polityka każdy Polak, bez znaczenia, czy jest ubogi czy bogaty, powinien do budżetu państwa odprowadzać taki sam podatek - miesięcznie wynosiłby ok. 200 zł.
Podatek internetowy lub podatek google
A to już najnowszy pomysł francuski - nad jego wprowadzeniem zastanawiano się pod koniec minionego roku. Wynosiłby 1 proc. wartości wszystkich reklam internetowych. Oczywiście jego zasięg ograniczony byłby tylko do firm zarejestrowanych we Francji.
O jego wprowadzenie walczy tamtejszy urząd antymonopolowy Authorite de la Concurrence. Ponieważ wymierzony byłby głównie w giganta internetowego marketingu, czyli wyszukiwarkę Google, niektórzy nazywają go podatkiem google.
Podatek katastralny
Rodzaj podatku od nieruchomości naliczany nie od powierzchni ziemi czy budynku, ale od jego wartości. Na jego pomysł wpadli już starożytni Rzymianie.
Od pewnego czasu pojawiają się pomysły, by wprowadzić go w Polsce - chce go m.in. SLD. Reforma byłaby jednak procesem bardzo trudnym i skomplikowanym. Na początku wywołałaby też chaos na rynku nieruchomości.
Specyficzny rodzaj podatku katastralnego wprowadził Napoleon III. Właściciel nieruchomości sam ustalał cenę nieruchomości, od której płacił podatek. Rzecz w tym, że była to jednocześnie maksymalna cena, za jaką mógł ją sprzedać! Jeśli znalazł się chętny i oferował dane pieniądze, to musiało dojść do transakcji.
Podymne
To podatek od nieruchomości, wynik prac polskiej myśli podatkowej wprowadzony przez Kazimierza Wielkiego. Płacili go wszyscy właściciele domów, a od 1775 wieku był naliczany za każdy komin.
Nazwa pochodzi od słowa "dym", co w staropolszczyźnie oznaczało zagrodę albo nieruchomość. Jego wysokość zależała od wielkości miasta czy wsi, w której stał budynek - ponieważ częściowo zależny był od wartości nieruchomości, można go określić mianem podatku katastralnego.
Podatek od tchórzostwa
Wymyślony przez brytyjskich króli, a nakładany na tych, którzy nie chcieli walczyć w jego wojnach - rycerz miał prawo zapłacić daninę i nie walczyć w danej wyprawie króla. W XII w. nie był zbyt wysoki, ale z czasem tchórzostwo zaczęło być coraz więcej warte.
Jego podwyższenie aż o 300 proc. spowodowało powstanie „Wielkiej Karty Swobód” – zakazującej dalszego fiskalizmu królowi. Podatek od tchórzostwa pobierany był w sumie przez 300 lat. Zrezygnowano z niego dopiero pod koniec XIV wieku.
Podatek od narkotyków
Niby nic dziwnego, ale w Stanach Zjednoczonych taki podatek nałożono, pomimo że narkotyki są tam nielegalne. Opłatę uiścić powinien każdy, kto posiada marihuanę, amfetaminę czy grzybki halucynogenne. Płaci się go w urzędzie podatkowym, a poborca nie ma prawa donieść na podatnika na policję.
Natomiast jeśli stróże prawa znajdą u kogoś narkotyki, to nie tylko sprawę skierują do sądu, ale także poinformują urząd skarbowy. Nie wiadomo co jest gorsze.
Podatek od pogrzebów Znalazł szerokie zastosowanie w Mezopotamii. Naukowcy nie potrafią jednak dociec, kto go wymyślił. Ponieważ nie było wówczas jeszcze pieniędzy, płacono go w naturze.
Możemy się z niego śmiać, ale dziś przecież też go płacimy. W końcu i to jest usługa, za którą trzeba zapłacić VAT - podatek, od którego nikt i nic się nie wywinie.
¬ródło: wp.pl
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Nowości
- Podatki - co już było, a co cię czeka