Tak, dobrze słyszeliście – większość przedsiębiorców jest biedna. A przynajmniej są mniej zamożni, niż byliby pracując z podobnym zaangażowaniem w większej firmie dla kogoś.
Większość przedsiębiorców nikogo nie zatrudnia. Część, bo zleca wszystko podwykonawcom, część, bo ma ludzi na czarno, ale większość po prostu nie ma żadnych zatrudnionych osób. Czyli całą albo większość pracy wykonują sami.
Większość, nie ma zatem firm. Mają zajęcie. Po angielsku business. Jak masz zajęcie, to jesteś zajęty, prawda? A jak jesteś zajęty, to nie jesteś wolny. Nawet gdy zatrudniają ludzi, to często uzależniają firmę od siebie. I tak rzesza przedsiębiorców staje się niewolnikami swoich firm i biznesów.
Przedsiębiorcy biedni i zniewoleni?
Przedsiębiorcy godzą się na taki stan rzeczy, bo mają na coś nadzieję. Konkretniej na przeciwieństwo tego stanu. Czyli bogactwo i wolność. I tutaj pojawia się problem, bo nie dość, że większość przedsiębiorców jest biedna i zniewolona, to nie bardzo widać wyjście z tej sytuacji, bo łatwo dostępne rozwiązania potrafią dać nam przy niewielkim zaangażowaniu albo więcej wolnego czasu, albo więcej pieniędzy. Jedynym powszechnie dostępnym sposobem jest sprzedaż firmy. Dopiero sprzedając, zyskujesz czas i uzyskujesz pewien poziom bogactwa wolnego od obciążeń.
Prawdziwe wynagrodzenie przedsiębiorcy to wzrost wartości firmy. A wypłata – pojawia się, gdy firmę sprzedaje. A dywidenda? Dywidenda, w kwotach, które mają znaczenie ekonomiczne i robią różnicę w stylu życia, ma szansę pojawiać się dopiero w biznesach, które przynoszą czysty zysk w dziesiątkach milionów złotych. Czyli takich, które sprzedają za setki milionów.
Takich przedsiębiorstw jest w Polsce mniej niż trzy tysiące, czyli niewiele ponad 1 promil wszystkich firm. I albo budowano je przez dziesięciolecia, albo za pieniądze inwestorów
i ich założyciele mają tam mniejszościowe udziały. Na pewno można znaleźć kilka albo i kilkanaście kontrprzykładów, pytanie tylko, czy chcesz zawierać zakład z prawdopodobieństwem jak piętnaście do dwóch milionów dwustu tysięcy i to zakład, w którym stawką jest Twoje szczęśliwe życie?
Zdolność firmy do działania
Sprzedawalnych firm dla kontrastu jest w Polsce znacznie więcej – prawdopodobnie około 5 proc., czyli sto tysięcy. Jest wiele czynników, które przesądzają o sprzedawalności, ale poza oczywistymi, takimi jak brak trupów w szafie i rentowność, kluczowe są trzy. Czy firma może działać bez założyciela? Czy branża ma perspektywy rozwoju? Czy sukces nie opiera się na jednorazowych zdarzeniach?
Zdolność firmy do działania bez obecności właściciela jest warunkiem koniecznym, by można było mówić o sprzedaży firmy. Inaczej w grę wchodzić może tylko sprzedaż poszczególnych aktywów. Jak na wyprzedaży garażowej. A jak wyprzedaż to i cena musi być atrakcyjna. Zresztą zbudowanie firmy działającej bez naszego udziału, powinno być celem każdego, kto bierze się za budowanie firmy.
W końcu modelowy przedsiębiorca, to nie kapitan statku, nie stoczniowiec, który go buduje, tylko armator, który wymyśla rzeczywistość, w której istnieje taki statek, pływa tu i tam i przewodzi ludzi lub towary, zamawia statek, pilnuje czy statek przynosi odpowiednie wyniki, obsadza go załogą, ale broń Boże nie wytycza mu codziennie trasy, nie czyści silnika i nie myje pokładu. Te przyjemności zostawia samozatrudnionym.
Schyłkowa, czy rozwojowa?
Trudno sprzedać firmę w branży schyłkowej. Nie jest to zupełnie wykluczone, ale znacząco utrudnia sprzedaż, a więc i uzyskanie satysfakcjonującej zapłaty. Dlatego myśląc o sprzedaży firmy, warto dbać, by inwestować w branżę z przyszłością. Oczywiście nikt nie posiada szklanej kuli i nie umiemy przewidzieć przyszłości każdej branży, niemniej wchodzenie dziś w rynek telefonów stacjonarnych, da nam mniejsze szanse na zbudowanie sprzedawanego biznesu niż branża telefonów komórkowych.
Niesprzedawalna może być firma, której sukces opiera się nie na zwycięskiej strategii, modelu biznesu, który odkrywa pewien sposób służenia światu i zarabiania na tym, a zamiast tego na pewnych wyjątkowych, niepowtarzalnych zdarzeniach. Zatrudnianie geniusza, niesamowicie silne relacje właściciela z sektorem publicznym lub bardzo dużym odbiorcą lub kluczowym dostawcą, które skutkują nie rynkowo dobrymi warunkami współpracy, rentowność wynikająca z zastosowanego modelu optymalizacji podatkowej.
Te wszystkie sytuacje mają wspólną cechę – kupiec nie ma szans odtworzyć tych warunków ani ich powtórzyć, w związku z tym, nie dość, że firma nie może się rozwinąć poza wytyczony tymi wyjątkowymi zdarzeniami zakres, to jeszcze istnieje ryzyko, że ich wyjątkowość minie, równie zaskakująco, jak się pojawiła i nowy właściciel zostanie z wrakiem firmy, niezdolnym w nowych warunkach zarabiać.
Dwa scenariusze
Kiedy już zbudujesz firmę, która może działać bez Ciebie, a w wymarzonym scenariuszu, może rozwijać się bez Ciebie, tworzysz firmę, która Cię nie potrzebuje. Dzieje się jednak coś jeszcze – zachodzi dwustronna zależność – skoro firma nie potrzebuje Ciebie, to i Ty nie potrzebujesz jej! Skoro nie musisz się już starać o firmę, ale upierasz się by w niej tkwić, to grożą Tobie i firmie dwa przykre scenariusze.
W pierwszym, osiadasz na laurach w stanie ni to zaangażowania, ni to relaksu, odcinasz kupony od sukcesu, ale tak naprawdę się marnujesz, nie będąc prawdziwie wolnym.
W drugim, nie przestajesz pracować, ale w związku, z tym że firma Cię nie potrzebuje, podświadomie uruchamiasz procesy, w wyniku których znów stajesz się potrzebny.
Albo wprowadzasz firmę w kryzysy, by je potem heroicznie zażegnywać, albo wymyślasz wciąż nowe przedsięwzięcia, zużywając zasoby firmy i czas kluczowych ludzi, odciągając ich od tego, co powinna zrobić firma. To zazwyczaj najsilniejszy znak, że powinieneś sprzedać firmę i zacząć od nowa, w nowym składzie, z milionami na koncie i w aurze kogoś, kto potrafi robić świetne biznesy. Tymczasem zdarza się, że przez realizację tego scenariusza ojciec czy matka firmy stają się jej grabarzami. Ja miałem wątpliwą przyjemność otrzeć się o taką sytuację.
Co mówi mi własne doświadczenie i obserwacja zarówno takich, który sprzedali, jak i takich, którzy nie dali się na to namówić? Kiedy zbudujesz firmę, która ma wartość, jest w przyszłościowej branży, nie jest składową wyjątkowych sytuacji i potrafi działać bez Ciebie, sprzedaj ją i weź pół roku urlopu. Najpierw solidnie odpocznij i zrób to, na co zawsze miałaś ochotę, a nie było czasu lub pieniędzy. Potem wnikliwie przyjrzyj się światu. Komu możesz pomóc nowym produktem lub usługą?
Kiedy już znajdziesz coś wartego Twojego zaangażowania, zbierz nową ekipę i ze spokojem wynikającym z kapitału i odwagą napędzaną poprzednim sukcesem ruszaj. Proces powtarzaj, ile razy chcesz.