Według przeprowadzonego w listopadzie tego roku badania przez GFK, Instytut badający rynki, 2/3 badanych konsumentów powiedziało, że nie wie co to jest Czarny Piątek. Ankietowani deklarowali jednak, że gdyby zamierzali skorzystać z tej oferty, kupowaliby przede wszystkim odzież, buty i bieliznę (46 proc.), sprzęt RTV i elektronikę użytkową (37 proc.), a na trzecim miejscu artykuły do wyposażenia mieszkania i sprzęt AGD (31 proc.). Mimo niskiej świadomości Polaków na temat przeniesionych jak kalka promocji z USA, przypadający na ostatni piątek listopada Czarny Piątek i poprzedzający go tydzień przynoszą producentom większe zyski niż każdy inny tydzień w roku. Najlepiej sprzedającą się grupą produktów jest sprzęt RTV, w tym telewizory, których kupujemy w tym czasie aż 60 proc. więcej.
Wyprzedaże na lęki codzienności
Polski Czarny Piątek i następujący zaraz po nim Cyber Poniedziałek (analogiczne wyprzedaże trwają w sieci), od amerykańskich różnią się m.in. tym, że różnica pomiędzy okazyjną a normalną ceną produktu nie jest zbyt duża. W USA sięga do 70% i Amerykanie cały rok czekają na ten dzień wielkich okazji zakupowych. Do Polski obie promocje zostały przeniesione kilka lat temu i dopiero raczkują. Z roku na rok zainteresowanie jest jednak coraz większe, chociaż nie tak duże jak mogliby oczekiwać producenci i handlowcy. Zdaniem socjologa nowe formy zachęcania do zakupów trafiają w Polsce na podatny grunt.
- Jesteśmy krajem o niskich wynagrodzeniach, dla wielu Polaków zakupy są trudną decyzją, potrzebujemy impulsu i uzasadnienia i tym czymś są promocje, dlatego również te nowe formy przeniesione z innych krajów wpisują się w nasz rodzimy rynek – mówi Jarema Piekutowski, socjolog. - Z drugiej strony robienie zakupów działa trochę jak narkotyk, otępiająco na różne bóle, na czarną dziurę, w której wielu z nas siedzi na co dzień, uśmierza pewne lęki i troskę o jutro.
Z danych GUS-u wynika, że ponad połowa Polaków zarabia mniej niż 2480 zł. na rękę, a około 1/3 zarabia poniżej 2 tys. zł. Czarny Piątek i Cyber Poniedziałek, tak jak świąteczne promocje i każda inna wyprzedaż mogą być tym czynnikiem wyzwalającym chęć kupowania, aby oderwać się na chwilę od realiów codzienności.
Słodkie odliczanie do świąt
Czarny Piątek i Cyber Poniedziałek to nie jedyny sposób na sprzedaż przeniesiony zza granicy, który zakorzenia się na polskim gruncie. Hitem ostatnich lat i wciąż rosnącym segmentem polskiego rynku są kalendarze adwentowe, zwyczaj przeniesiony z Czech i Niemiec. Na niecały miesiąc przed świętami mają umilić odliczanie dni do Gwiazdki. Ze słodyczami, kosmetykami, a nawet porcją alkoholu na każdy dzień. To nie tylko skromny upominek, taki prezent może kosztować zarówno 40 jak i 400 zł. Co sprawiło, że kalendarze adwentowe, stały się tak popularne w Polsce?
– W Czechach kalendarzyk ze zdrowymi przekąskami w okienkach jest stałym elementem naszej przedświątecznej oferty od zawsze. A wypuszczenie go na polski rynek zainicjowali sami klienci, którzy pytali o niego – mówi Martin Wallner, współwłaściciel Mixit.
Skąd ta potrzeba otaczania się świątecznymi produktami i otwartość na nie? Zdaniem socjologa taka forma inkulturacji, kiedy jedna kultura przenika drugą i przejmuje różne zwyczaje, bazuje na potrzebie świętowania, oderwania się od pracy, która w Polsce jest bardzo silna.
– W Europie jesteśmy jednym z krajów, w których tygodniowo pracuje się najwięcej godzin, więc mamy dużą potrzebę odpoczynku i świętowania – mówi Jarema Piekutowski. – Rozluźnia się też przekazywanie tradycji rodzinnych, jesteśmy mniej przywiązani do tych typowo polskich czy katolickich.
W przedświątecznych zabiegach o uwagę (i portfel) klientów, biznes wykorzystuje też tzw. „zasadę społecznego dowodu słuszności” - kupują wszyscy i to się udziela, nikt nie chce być gorszy.