Dzisiaj jest: 22.11.2024, imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka

Drożeją paliwa? Ile zapłacą kierowcy

Dodano: 10.10.2016 Czytane: 18

Kraje OPEC ogłosiły, że na listopadowym posiedzeniu kartelu ograniczą wydobycie ropy naftowej. Wywołało to ponad 5-proc. wzrosty ceny ropy. To jednak nie koniec złych informacji dla kierowców. Jeśli dojdzie do zmniejszenia produkcji, cena surowca mogą wzrosnąć o kolejne kilkanaście procent.

Wrześniowe doniesienia z rynku ropy naftowej nie były pozytywne dla jej producentów. Według ostatniego raportu Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), wzrost popytu na ten surowiec w trzecim kwartale 2016 był najwolniejszy od dwóch lat. Dodatkowo IEA podniosła skalę globalnej nadpodaży ropy. Miała ona wynosić ok. 500 tys. baryłek dziennie do końca drugiego kwartału 2017 r.

Powyższe informacje zwiększały prawdopodobieństwo, że do połowy 2017 roku ceny podstawowego surowca używanego do produkcji paliw utrzymają się w granicach 40-50 dolarów amerykańskich za baryłkę. Pozwalało to oczekiwać, że przez najbliższe miesiące kierowcy w Polsce będą tankować benzynę i diesla w cenie 4.00-4.50 zł za litr. Ten scenariusz jest praktycznie nieaktualny po środowych doniesieniach z Algierii.

Oczekiwania przed rozmowami wewnątrz OPEC podczas konferencji Międzynarodowego Forum Energetycznego (IEF) w Algierze nie były wygórowane. Inwestorzy spodziewali się, że kartel utrzyma strategię zwiększania produkcji i udziału w rynku, co powinno sprzyjać niskim cenom przynajmniej do połowy 2017 r. Jednak podczas ostatniego dnia szczytu sytuacja mocno się zmieniła.

Przedstawiciele Algierii ogłosili propozycję ograniczenia wydobycia o ok. 800 tys. baryłek dziennie. Później OPEC stwierdził oficjalnie, że podczas posiedzenia Kartelu zaplanowanego na 30 listopada zdecyduje o obniżeniu produkcji w skali ok. 250-750 tys. baryłek dziennie.

Teoretycznie nie są to jakieś olbrzymie ilości przy globalnej produkcjina poziomie 96 mln baryłek dziennie. Jednak rynek ropy jest bardzo wrażliwy, nawet na względnie niewielkie zmiany popytu i podaży, stąd już tym tygodniu można było zaobserwować wzrosty ceny tego surowca o ponad 5 proc.
Cześć obserwatorów rynkowych nie wierzy, że zapowiedzi ogłoszone podczas konferencji IEF przełożą się na faktyczne zmniejszenie produkcji. Uważają, że jest niewielka szansa, by OPEC wypracował kompromis pod koniec listopada, a obecne działania mają na celu chwilowe podniesienie cen. Tej teorii nie można wykluczyć, biorąc pod uwagę kilkudziesięcioletnią historię działań kartelu. Jednak są przynajmniej dwa fakty, które powodują, że scenariusz pesymistyczny dla kierowców może się zrealizować.
Po pierwsze, OPEC zgodził się, by Iran, Nigeria i Libia mogły zwiększać produkcję, mimo że inni będą ją redukować.

Podczas kwietniowego spotkania w Dosze to głównie Teheran nie chciał się zgodzić na zmniejszenie wydobycia, gdyż nadal nie odzyskał w pełni udziału w rynku sprzed okresu sankcji. Teraz ten problem został rozwiązany. Kolejnym argumentem, by przynajmniej na jakiś czas zmniejszyć podaż ropy jest fakt, że rynek i tak najpewniej się zbilansuje w drugiej połowie 2017 r. Porozumienie przyśpieszy po prostu równowagę popytu i podaży o sześć miesięcy i zredukuje ryzyko spadku cen ropy naftowej do poziomu poniżej 40 USD za baryłkę, gdyby zimowe warunki były niekorzystne dla jej producentów. Kartel jednocześnie jest świadomy, że większa redukcja podaży byłaby dla niego niekorzystna, gdyż spowodowałaby zwiększenie wydobycia w USA i utratę przychodów dla państw OPEC. Stąd scenariusz względnie łagodnego powrotu do zbilansowanego rynku wydaje się dość prawdopodobny.

Z danych Komisji Europejskiej wynika, że pod koniec września 2016 średnia detaliczna cena benzyny bezołowiowej 95, wynosiła 4.40 zł za litr, a oleju napędowego 4.22 zł za litr. Prawdopodobnie jednak już w najbliższych dniach kierowcy będą musieli płacić o ok. 10 gr więcej za te paliwa. Wynika to z faktu, że notowania benzyny ARA 95 (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia) wzrosły w ciągu dwóch dni z 486 do 522 USD za tonę (z 1.40zł za litr do 1.51 zł za litr). Diesel również jest zauważalnie droższy i w porównaniu z początkiem tygodnia jego cena w portach ARA podniosła się z 1.39 zł do 1.47 zł zł litr.

To jednak nie koniec złych informacji. Jeśli dojdzie do ograniczenia wydobycia ropy naftowej pod koniec listopada, to można oczekiwać, że jej ceny przesuną się z przedziału 40-50 USD za baryłkę, do okolic 50-60 USD. Będzie to też oznaczać przynajmniej kilkunastoprocentowy wzrost cen paliw na rynku ARA. W rezultacie, biorąc pod uwagę zależności cen między rynkiem hurtowym i detalicznym, można oczekiwać dalszego wzrostu kosztów tankowania o 20-30 gr za litr. Oznacza to, że trudno będzie znaleźć stacje oferujące diesla poniżej 4.50 zł za litr. Z kolei benzyna bezołowiowa 95 najpewniej będzie kształtować się blisko poziomów 4.70-4,80 zł za litr.

Marcin Lipka
analityk Cinkciarz.pl

Polecane
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.