Teoretycznie nadal zaliczamy się do grupy rynków wschodzących, ale przysłowiową „jedną nogą” jesteśmy już w grupie krajów rozwiniętych. To wynik dość dużej zależności polskiej gospodarki z koniunkturą w Niemczech. W połączeniu z relatywnie słabym złotym w ostatnim roku, pozwoliło na poprawę relacji na rachunku obrotów bieżących (deficyt zmalał, a nie wzrósł, co zmniejsza ryzyko potencjalnego spekulacyjnego ataku na naszą walutę).
Jednocześnie dzięki kontrowersyjnej reformie funduszy emerytalnych poprawiły się nasze wskaźniki zadłużenia, a resort finansów (przynajmniej na razie) obiecuje, że mimo zbliżających się wyborów w 2015 roku będzie prowadził rozważną politykę w kwestii wydatków publicznych.
Sposób, w jaki złoty odreagował styczniową przecenę powinien zapowiadać dość dobry okres dla naszej waluty w całym nadchodzącym roku. Jest tylko jedno „ale”. To polityka amerykańskiej Rezerwy Federalnej, która w długim okresie zawsze bywa głównym wyznacznikiem dla kierunku, w którym podążają globalne rynki finansowe. Mimo że program skupu aktywów (QE3) zaczął być redukowany od grudnia 2013 roku, to na razie nie odbiło się to negatywnie na tendencjach na rynkach akcji i nie doprowadziło też do umocnienia dolara. To w sporej części wynik srogiej zimy w USA i słabszych odczytów makroekonomicznych, które doprowadziły do rewizji oczekiwań wzrostu tamtejszej gospodarki w pierwszym kwartale. W efekcie, na rynku można spotkać głosy, że FED nie musi się spieszyć z redukowaniem programu QE3, nie widać także obaw związanych z ryzykiem wcześniejszej podwyżki stóp procentowych (obecnie oczekiwania wskazują na drugą połowę 2015 roku). To jednak może się zmienić już na wiosnę, kiedy to amerykańska gospodarka może przyspieszyć. Zwłaszcza, że z protokołów z ostatnich posiedzeń FED wynika, że gremium to jest coraz bardziej zdeterminowane do realizacji programu wyjścia z ultra luźnej polityki, która trwa już od 2008 roku.
W takim układzie może się okazać, że miesiące wiosenne będą okresem umocnienia się dolara, ale też długo wyczekiwanej korekty na rynkach akcji (giełdy spadają wtedy, kiedy pojawiają się obawy przed zaostrzeniem polityki monetarnej), co wcale nie musi pomóc złotemu. Można jednak liczyć na to, że wspomniane wcześniej dobre fundamenty sprawią, że relatywnie łagodnie przejdziemy ten okres. A to mogłoby dawać lepsze perspektywy dla naszej waluty na drugą połowę roku.
Marek Rogalski – główny analityk walutowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony ¦rodowiska S.A.
Jednocześnie dzięki kontrowersyjnej reformie funduszy emerytalnych poprawiły się nasze wskaźniki zadłużenia, a resort finansów (przynajmniej na razie) obiecuje, że mimo zbliżających się wyborów w 2015 roku będzie prowadził rozważną politykę w kwestii wydatków publicznych.
Sposób, w jaki złoty odreagował styczniową przecenę powinien zapowiadać dość dobry okres dla naszej waluty w całym nadchodzącym roku. Jest tylko jedno „ale”. To polityka amerykańskiej Rezerwy Federalnej, która w długim okresie zawsze bywa głównym wyznacznikiem dla kierunku, w którym podążają globalne rynki finansowe. Mimo że program skupu aktywów (QE3) zaczął być redukowany od grudnia 2013 roku, to na razie nie odbiło się to negatywnie na tendencjach na rynkach akcji i nie doprowadziło też do umocnienia dolara. To w sporej części wynik srogiej zimy w USA i słabszych odczytów makroekonomicznych, które doprowadziły do rewizji oczekiwań wzrostu tamtejszej gospodarki w pierwszym kwartale. W efekcie, na rynku można spotkać głosy, że FED nie musi się spieszyć z redukowaniem programu QE3, nie widać także obaw związanych z ryzykiem wcześniejszej podwyżki stóp procentowych (obecnie oczekiwania wskazują na drugą połowę 2015 roku). To jednak może się zmienić już na wiosnę, kiedy to amerykańska gospodarka może przyspieszyć. Zwłaszcza, że z protokołów z ostatnich posiedzeń FED wynika, że gremium to jest coraz bardziej zdeterminowane do realizacji programu wyjścia z ultra luźnej polityki, która trwa już od 2008 roku.
W takim układzie może się okazać, że miesiące wiosenne będą okresem umocnienia się dolara, ale też długo wyczekiwanej korekty na rynkach akcji (giełdy spadają wtedy, kiedy pojawiają się obawy przed zaostrzeniem polityki monetarnej), co wcale nie musi pomóc złotemu. Można jednak liczyć na to, że wspomniane wcześniej dobre fundamenty sprawią, że relatywnie łagodnie przejdziemy ten okres. A to mogłoby dawać lepsze perspektywy dla naszej waluty na drugą połowę roku.
Marek Rogalski – główny analityk walutowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony ¦rodowiska S.A.