Dzisiaj jest: 22.11.2024, imieniny: Cecylii, Jonatana, Marka

Jak odzyskać pieniądze na czas

Dodano: 18.10.2013 Czytane: 17

Podstawowym problemem jest brak kultury terminowego regulowania zobowiązań. Kontrahenci – nawet jeśli mają możliwość terminowej zapłaty – często świadomie ją odraczają. Są branże, w których niedotrzymywanie terminu płatności jest już zasadą.

@@

Motywy postępowania są różne. Nie twierdzę jednak, że rynkiem płatności rządzi tylko zła wola, nieufność i celowe negatywne działanie. Dla wielu przedsiębiorców brak terminowej spłaty zobowiązań jest trudnym, ale koniecznym wyborem, wynikiem splotu różnych okoliczności. Niezależnie od tego, jak oceniać tę sytuację, problem z pewnością istnieje. W czasie gdy praktycznie wszyscy z uwagą przyglądają się wydatkom, staje się on tym bardziej widoczny.

Racjonalne i praktyczne spojrzenie na sprawę każe postawić wniosek, że nie ma na to jednego, idealnego, ani pewnego rozwiązania. Tym, co możemy zrobić i na czym powinniśmy się skoncentrować jest natomiast próba zmniejszenia ryzyka zaistnienia sytuacji nieterminowej płatności, a z drugiej strony – zwiększenia szansy na doprowadzenie do uregulowania przez kontrahenta jego zobowiązania, gdyby jednak okazało się, że działania prewencyjne nie przyniosły efektu.

Co mogę zrobić, aby uniknąć problemu

Warto dbać o dobre relacje. Najlepszym gwarantem terminowych płatności są zdrowe relacje biznesowe między przedsiębiorcami. Często powodem trudności płatniczych są zwykłe zaniedbania w utrzymaniu dobrych kontaktów – raz zapomniany dostawca przestaje być priorytetem na liście płatności. Wniosek – warto dbać o normalne, ludzkie relacje na co dzień. ¯ycie uczy, że jeśli kontrahent nie ma pieniędzy, to prawdopodobnie i tak nie zapłaci, ale jeżeli będziemy z nim w dobrym kontakcie, to być może przynajmniej nas o tym uprzedzi. Informacja o spodziewanym opóźnieniu ma czasem strategiczne znaczenie.

Kto sprawdza, nie grzeszy. Przed nawiązaniem współpracy warto dowiedzieć się więcej o naszym przyszłym płatniku. Dziś nie stanowi to żadnego problemu – można to zrobić legalnie zarówno na podstawie publicznie dostępnych informacji, jak również korzystając z usług wyspecjalizowanych podmiotów. Warto przy tym pamiętać, że rynek jest dynamiczny i bywa, że firma będąca w świetnej kondycji po krótkim czasie jest już niewypłacalna. Warto zatem pamiętać, aby aktualizować dane o zdolności płatniczej także dotychczasowych kontrahentów. W obecnej sytuacji rynkowej taka weryfikacja nie powinna być odczytywana jako wyraz nieufności, podobnie jak prześwietlanie naszej firmy przez inne podmioty. Ostatecznie sprzyja to transparentności finansowej, a tę należy uznać za pozytywny aspekt relacji handlowych.

Pozytywne sprzężenia zwrotne. Warto również zastanowić się nad przeformułowaniem prostego – i moim zdaniem błędnego – schematu stosunków handlowych, w których każda strona koncentruje się na zaspokojeniu wyłącznie własnego interesu. Praktyka pokazuje, że sprawy idą do przodu szybciej, jeżeli w znalezieniu rozwiązania zainteresowane są obie strony. Zwiększeniu szansy na terminowe płatności sprzyjać będzie zatem takie ułożenie relacji między stronami, aby brak terminowej płatności działał na niekorzyść każdej z nich. Podmiot, który przykładowo wie, że niedotrzymanie przez niego harmonogramu płatności może zgodnie z umową skutkować u kontrahenta przestojem, za który trzeba będzie dodatkowo zapłacić, powinien być bardziej zmotywowany do terminowego uregulowania należności, niż ten, którego przesunięcie płatności nic nie kosztuje. Podkreślam przy tym, że nie chodzi o to, aby po obu stronach eskalować sankcje kontraktowe. Takie rozwiązanie miewa często odwrotny skutek – nie skłania stron do współpracy, ale je do niej zniechęca i zamiast prowadzić do rozwiązania sprawy, tylko ją komplikuje. Rzecz raczej w tym, aby znaleźć w danym przedsięwzięciu wspólny cel, którego spełnienie będzie możliwe jedynie w przypadku należytego wywiązywania się z obowiązków przez każdą ze stron.

„Na gębę” to zła praktyka. Powszechnie wiadomo, że podpisana umowa precyzująca warunki współpracy, w tym zasady płatności, daje większe bezpieczeństwo, niż ogólne ustalenia ustne. A jednak wciąż wiele sporów powstaje właśnie w sytuacji braku porozumień na piśmie. To prawda, że umowa ustna ma co do zasady moc wiążącą i może być źródłem roszczeń. Problem w tym, że dochodząc zapłaty nie wystarczy powołać się na sam fakt wystawienia faktury – ta bowiem jest jedynie dokumentem księgowym potwierdzającym ustalenia umowne. Wierzyciel musi umieć wykazać, że wartość faktury jest zgodna z treścią umowy. Kontrakt zawarty ustnie można odtworzyć, o ile jest po nim jakiś ślad (istnieje korespondencja mailowa, są świadkowie, itp.), czasami nie jest to jednak możliwe. Czy zamiast narażać się na takie trudności, nie lepiej pozbyć się ich już na początku współpracy podpisując stosowną umowę?

Umowa to moja polisa. Wydaje się również, że – nawet jeśli strony zawierają umowę na piśmie – to wciąż zbyt rzadko dostrzegają możliwość wprowadzenia do niej mechanizmów zabezpieczających wierzyciela przed nieuregulowaniem zobowiązań płatniczych. Faktem jest, że uwarunkowania biznesowe lub pozycja negocjacyjna nierzadko utrudniają żądanie takich zabezpieczeń, ale warto próbować. Odpowiednie zabezpieczenie płatności nieraz okazuje się jedynym sposobem na odzyskanie pieniędzy. Nie bez powodu osiągnięcie celu w postaci dodatkowego zabezpieczenia płatności bywa kluczowym punktem negocjacji, dla którego poświęca się nie tylko dodatkowy czas, ale także rezygnuje z innych żądań.
Przepisy prawa przewidują cały arsenał różnych środków, za pomocą których można próbować zaradzić nieterminowym płatnościom.

Poproszę Pana o przedpłatę. Najprostszym wydaje się żądanie zapłaty zaliczki lub zadatku. Różnica między tymi instrumentami nie jest wyłącznie językowa. Zaliczka to nic więcej, jak wpłata na poczet ceny lub wynagrodzenia wymagalnego w przyszłości. W przypadku niewykonania umowy zaliczka podlega po prostu zwrotowi. Zadatek natomiast ma to znaczenie, że w razie niewykonania umowy przez kontrahenta, który dał zadatek, druga strona może od umowy odstąpić i ten zadatek zachować, a jeżeli sama go dała, może żądać od niesumiennego kontrahenta sumy dwukrotnie wyższej. Zadatek zawiera zatem w sobie element kary dla strony, która nie wywiązała się z umowy.

¯ądanie przedpłaty bywa też doskonałym testem na wiarygodność płatniczą kontrahenta już na wstępie współpracy. W ten sposób można się szybko przekonać, czy możliwości finansowe kontrahenta rzeczywiście dorównują jego deklaracjom. Skłonność do zapłaty zaliczki lub zadatku jest także często miernikiem jego zaufania do drugiej strony, co nie jest bez znaczenia dla oceny perspektyw przyszłej współpracy.

Przeniosę prawa dopiero jak zapłacisz. Przy umowach, których przedmiotem jest przeniesienie praw, równie prostym, ale i skutecznym mechanizmem zmierzającym do zagwarantowania płatności jest określenie konkretnego, najlepiej krótkiego terminu zapłaty, z zastrzeżeniem, że prawa do przedmiotu umowy przechodzą na kontrahenta dopiero z chwilą jej dokonania, a w przeciwnym razie umowa ulega rozwiązaniu bez żadnych roszczeń dla stron. Ogólnie, za każdym razem warto rozważyć wprowadzenie do umowy dodatkowych warunków, dbając tylko o to, aby były opisane precyzyjnie.

Zapłata za nieruchomości. Takie rozwiązanie nie jest możliwe w przypadku nieruchomości, których własność nie może być przeniesiona pod warunkiem, ani z zastrzeżeniem terminu. Transfer praw do nieruchomości musi być definitywny i niezależny od tego, czy nabywca uregulował należności. W takim przypadku teoretycznie najprościej byłoby rozliczyć wpłatę jeszcze przed umową, ale w rzeczywistości niewielu jest kupujących, którzy by się na to zgodzili.
koniec_str_1#

Praktyka wypracowała kilka rozwiązań. Popularna jest przykładowo wpłata należnej kwoty do depozytu notarialnego lub na rachunek depozytowy (tzw. escrow account) w banku, jeszcze przed zawarciem umowy. Umowa z notariuszem albo umowa banku ze stronami transakcji określa warunki wypłaty pieniędzy, podstawowym z nich jest zawarcie umowy. O ile warunki się nie spełnią (umowa nie zostanie zawarta), pieniądze wracają do wpłacającego.

Gdyby nabywca nie zgodził się na takie rozwiązanie, pozostaje jeszcze możliwość ustanowienia na zbywanej nieruchomości – od razu przy umowie – hipoteki na zabezpieczenie wpłaty przewidzianej już po transakcji. Rozwiązanie to jest skuteczne o tyle, że w razie braku spłaty wierzyciel będzie miał pierwszeństwo w dochodzeniu zaspokojenia z nieruchomości i to bez względu na to, czyją stała się własnością.

Taka konstrukcja zabezpieczenia jest jednak także jego wadą. Hipoteka nie prowadzi do automatycznego odzyskania pieniędzy – do tego konieczne jest spieniężenie nieruchomości w ramach procedury komorniczej. W praktyce o skuteczności windykacji nie decyduje zatem wysokość hipoteki, ale to, jak w danym momencie wyceni ją rynek. W dobie drastycznych spadków cen nieruchomości, stawką staje się czas windykacji.

Fakty i mity o wekslu i notarialnym oświadczeniu o poddaniu się egzekucji. W obrocie gospodarczym wciąż dość popularnym instrumentem jest weksel. Innym sposobem zabezpieczenia roszczeń, na który często decydują się strony, jest złożenie przez dłużnika notarialnego oświadczenia o poddaniu się egzekucji co do wykonania obowiązku zapłaty sumy pieniężnej w trybie artykułu 777 kodeksu postępowania cywilnego. Warto wyjaśnić, jaka jest realna wartość tych zabezpieczeń.

Atrakcyjność obu instrumentów ujawnia się na etapie dochodzenia zabezpieczonych nimi roszczeń. Weksel jest tzw. zobowiązaniem abstrakcyjnym, tj. oderwanym od przyczyny, dla której został wystawiony. Roszczenia o zapłatę z weksla mogą być dochodzone w tzw. postępowaniu nakazowym. O ile wierzyciel zdecyduje się wnieść pozew w tym trybie, a sąd stwierdzi, że forma weksla nie budzi wątpliwości, nakaże dłużnikowi zapłatę sumy wekslowej, nawet bez wyznaczania rozprawy i bez analizy innych okoliczności. Taki nakaz może być podstawą egzekucji już z chwilą jego wydania. Oświadczenie o poddaniu się egzekucji jeszcze bardziej skraca drogę do fazy windykacyjnej. W tym przypadku niepotrzebne jest nawet wcześniejsze skierowanie pozwu do sądu, w praktyce oświadczenie zastępuje wyrok sądowy. Dla wszczęcia egzekucji wystarczy, że wierzyciel uzyska tzw. klauzulę wykonalności, co powinno być formalnością.

Decydując się na takie zabezpieczenia pamiętajmy jednak, że – podobnie jak w przypadku hipoteki – wystawienie weksla, czy złożenie oświadczenia o poddaniu się egzekucji nie oznacza jeszcze automatyzmu w ściągnięciu należności od dłużnika. W praktyce dłużnikowi przysługują różne środki obrony. Podstawową zaletą tych zabezpieczeń jest po prostu łatwość i szybkość, z jaką wierzyciel może przejść do fazy windykacyjnej i skorzystać z komornika.

Kto szuka rozwiązań – nie błądzi. W praktyce można sięgnąć po wiele innych instrumentów prawnych, niekiedy ograniczeniem jest tylko wyobraźnia biznesowa stron. Nie da się powiedzieć, które rozwiązania są skuteczne, czy najbardziej wartościowe. Wybór zawsze powinien być determinowany konkretnymi okolicznościami – dokonując go należy przede wszystkim kierować się oceną realności zabezpieczenia. Poręcznie ma sens, jeżeli jest udzielane przez podmiot wypłacalny lub dysponujący istotnym majątkiem, z którego będzie można się zaspokoić. Hipoteka – o ile jest szansa, że cena ze sprzedaży nieruchomości osiągnie przynajmniej wartość tej hipoteki. Natomiast na pewno każde zabezpieczenie jest lepsze, niż jego brak.

Kara umowna nie może być zabezpieczeniem płatności. W przypadku zobowiązań płatniczych należy zdecydowanie przestrzec przed korzystaniem z instytucji kar umownych. Zgodnie z kodeksem cywilnym, zapłatę kary umownej można zastrzec jedynie w celu naprawienia szkody wynikłej z niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania niepieniężnego (a takim zobowiązanie do zapłaty bez wątpienia nie jest). Zastrzeżenie kary umownej na wypadek braku płatności jest nieważne. Wierzyciel, który o tym zapomni, może spotkać się z niemiłą niespodzianką przy próbie egzekucji takiego postanowienia.

Kiedy „mleko się rozlało”

Bywa tak, że najlepsze zabezpieczenia, czy najdalej idąca przezorność nie pozwalają uniknąć problemów. Wówczas konieczna jest windykacja.
Praktyka pokazuje, że przedsiębiorcy często popełniają ten błąd, nie licząc się z tym, iż rutynowa procedura ściągania należności może zakończyć się fiaskiem i sprawa ostatecznie będzie musiała trafić do sądu. A przecież, jeśli tak się stanie, materiały powstałe w toku tej procedury będą służyć jako dowody i mogą mieć poważne znaczenie, niezależnie od tego, czy chodzi o pisma wysyłane pocztą tradycyjną, maile, czy ustne deklaracje. Decydując się na określoną strategię postępowania względem dłużnika należy zatem od razu mieć na uwadze, iż nasze działania będą być może oceniane przez sąd. Wszelkie nieprzemyślane zachowania, czy sformułowania mogą mieć dla ich autora negatywne skutki.

Prośbą, czy groźbą? W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że jednym z istotnych problemów, na jakie napotyka przedsiębiorca w ramach przedsądowego dochodzenia należności, jest ustalenie granicy i znalezienie balansu między dopuszczalnym, ale jednak stanowczym żądaniem zapłaty a groźbą, która może sprowadzić na windykującego przedsiębiorcę problemy.

Kodeks karny wyraźnie stanowi, że zakazane jest grożenie innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę lub szkodę osoby najbliższej, jeżeli groźba wzbudza w zagrożonym uzasadnioną obawę, że będzie spełniona. Niedopuszczalną jest groźba spowodowania postępowania karnego lub rozgłoszenia wiadomości uwłaczającej czci zagrożonego lub jego osoby najbliższej. Na to ostatnie sformułowanie należy zwrócić uwagę szczególnie w kontekście – coraz, jak się wydaje, częściej stosowanej przez wierzycieli – praktyki zagrożenia publikacją informacji o nierzetelnym dłużniku w Internecie, np. na jego profilu w portalu społecznościowym, czy na forum, na którym ten podmiot jest aktywny.

Nad każdym planowanym działaniem windykacyjnym wierzyciel powinien się bardzo dokładnie zastanowić, kilka niewłaściwych sformułowań może skutkować nie tylko skierowanym przeciwko niemu pozwu o naruszenie dóbr osobistych, ale także potencjalną odpowiedzialnością karną. Nie znaczy to, że wierzyciel nie ma prawa wywierać na dłużniku żadnego nacisku. W dużym uproszczeniu należy zadbać o to, aby taki przekaz nie stanowił szeroko rozumianego szantażu i mieścił się w granicach rzeczowości. Dla przykładu, dopuszczalna będzie uwaga o ewentualności wszczęcia postępowania cywilnego o zapłatę w przypadku nieuregulowania płatności, czy nawet zapowiedź spowodowania postępowania karnego motywowana jedynie ochroną prawa naruszonego przestępstwem popełnionym przez dłużnika, nieuprawnione natomiast – wymuszanie zapłaty choćby sugestią poinformowania organów o znanych wierzycielowi nieprawidłowościach w działalności gospodarczej dłużnika, pozbawionych związku ze sprawą zaległych płatności.

Warto również pamiętać, iż – zgodnie z kodeksem cywilnym – kto złożył oświadczenie woli pod wpływem bezprawnej groźby drugiej strony lub osoby trzeciej, ten może uchylić się od skutków prawnych swego oświadczenia, jeżeli z okoliczności wynika, że mógł się obawiać, iż jemu samemu lub innej osobie grozi poważne niebezpieczeństwo osobiste lub majątkowe. Wyobraźmy sobie sytuację, w której – po agresywnych pismach od wierzyciela – strony ostatecznie podpisują porozumienie o restrukturyzacji zadłużenia, przewidujące nowy harmonogram spłat. Wierzyciel uznaje temat za zamknięty, rezygnuje z wszczęcia postępowania sądowego, choć przecież płatności zostały tylko odroczone. Kiedy nadchodzi czas zapłaty, dłużnik twierdzi, że porozumienie go nie wiąże, bo zostało podpisane pod przymusem. Fakt, przyznaje tym samym, że obowiązują go pierwotne terminy płatności, ale to wierzyciel stracił czas, a być może także szansę na odzyskanie należności, jeżeli sytuacja dłużnika od czasu porozumienia nieodwracalnie się pogorszyła.

Naturalne jest, że zwłoka w zapłacie – szczególnie jeśli trwa długo – wprowadza do działań wierzycieli różne emocje. Nie powinny one jednak przesłonić negatywnych skutków, jakie może wywołać nadmierna i zbyt osobista ekspresja. Za daleko idące sformułowania mogą być wykorzystywane przeciwko wierzycielowi, a zamierzony efekt – odwrotny do zamierzonego. Wniosek – rozwaga popłaca (dosłownie).

Autor: Marcin Walczyński, radca prawny, partner, Walczyński Kalinowski & Partners
Polecane
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.