Przedsiębiorcy, którzy prowadzą jednoosobową dzielność gospodarczą, albo dopiero rozpoczynają własny biznes, często w ramach oszczędności wprowadzają do środków trwałych firmy samochód, który wcześniej używali jako prywatny. Podobnie dzieje się z komputerem czy telefonem.
Do końca 2021 r. było to bardzo opłacalne, bo do obliczenia tzw. wartości początkowej środka trwałego, a co za tym idzie kosztu amortyzacji, który co miesiąc obniża podatek, przyjmowało się cenę nabycia, a nie aktualną wartość.
Co więcej, do obliczenia ewentualnej straty podatkowej, wynikającej z utraty wartości środka trwałego, też brało się pod uwagę cenę zakupu.
20 tys. zł „dobrego” kosztu
Prześledźmy to na przykładzie. Jan Kowalski, który trzy lata temu kupił samochód za 100 tys. zł i po 3 latach postanowił wprowadzić go do majątku firmy, mógł amortyzować auto od pełnej kwoty 100 tys. zł pomimo faktu, że w chwili włączenia do środków trwałych pojazd był wart już nie 100 tys., ale np. 60 tys. Przyjmując 20-proc. stawkę amortyzacji, dawało to rocznie 20 tys. zł pożądanego kosztu zmniejszającego podatek w firmie.
„Wartość rynkowa” podgryzła amortyzację
Uszczelnienie przepisów podatkowych, które nastąpiło w ramach Polskiego £adu, spowodowało więc, że korzyści z amortyzacji auta używanego wcześniej na cele prywatnego istotnie spadły. Dotyczy to w szczególności tych środków trwałych, które szybko tracą na wartości.
W przypadku wprowadzenia prywatnego samochodu czy innego sprzętu do środków trwałych firmy za podstawę amortyzacji należy przyjąć cenę nabycia, ale nie wyższą od wartości rynkowej środka trwałego. Wymóg posługiwania się wartością rynkową jest nowością w przepisach i obowiązuje od 1 stycznia tego roku.
Podatnik musi zweryfikować cenę
Co oznacza dodanie tego przepisu? Prześledźmy to na przykładzie. Podatnik, który nabył auto za 100 tys. zł, do końca 2021 r. mógł je wprowadzić do ewidencji środków trwałych po cenie 100 tys. zł i od tej kwoty dokonywać odpisów amortyzacyjnych. W obecnym stanie prawnym, obowiązującym od 1 stycznia 2022 r., podatnik ma obowiązek sprawdzić, ile ten samochód jest wart w dniu wprowadzenia go do działalności.
W efekcie amortyzacja, która jest pożądanym przez przedsiębiorców kosztem, ponieważ zmniejsza podatek, a nie wiąże się z wydawaniem gotówki, stała się mniej korzystna niż do końca 2021 r. W naszym przykładzie, gdzie wprowadzenie auta do ewidencji środków trwałych następuje po 3 latach od zakupu, podstawą amortyzacji od 1 stycznia 2022 r. byłaby kwota 60 tys. zł. W efekcie roczny koszt amortyzacji spadłby na skutek uszczelnienia przepisów z 20 tys. zł do 12 tys. zł.
To nie jedyny problem, w nowych przepisach są bowiem pewne niejasności. Przede wszystkim nie wiadomo, ile czasu powinno upłynąć od dnia zakupu pojazdu, aby podatnik musiał aktualizować wartość samochodu. Czy jest to na przykład pół roku, czy może krócej. Nie jest też precyzyjnie określone, co może być źródłem informacji o wartości rynkowej.
Można przyjąć, że jest to np. wartość auta określona w polisie ubezpieczeniowej czy cena, jaka wynika z aktualnych ogłoszeń o sprzedaży samochodów w popularnych serwisach internetowych. Dodanie zapisu o wartości rynkowej skutkuje też tym, że w chwili sprzedaży pojazdu przedsiębiorca nie będzie mógł rozliczyć straty podatkowej liczonej od ceny zakupu (100 tys. zł), ale od kwoty z dnia wprowadzenia auta do majątku firmy (60 tys. zł), co może skutkować tym, że tej straty po prostu nie będzie.
Najem jako alternatywa
Zmiana przepisów może mieć jednak pewien korzystny skutek. Zamiast wprowadzać do ewidencji środków trwałych auto, a następnie eksploatować je przez kilka kolejnych lat, lepszym rozwiązaniem może okazać się sprzedaż obecnego samochodu i wynajem na firmę nowego pojazdu.
W takiej sytuacji, od sprzedawanego auta prywatnego nie zapłacimy podatku PIT, VAT i składki zdrowotnej, chociaż nie będziemy też mieć korzyści w postaci amortyzacji.
W przypadku wynajmu problem opodatkowanej sprzedaży nie będzie nas dotyczył, a od miesięcznej raty odliczymy np. połowę VAT (przy tzw. użytkowaniu mieszanym), a drugą połowę VAT oraz ratę netto z tytułu wynajmu zaliczymy do kosztów uzyskania przychodów.
Rachunek ekonomiczny całej operacji może być zbliżony, a będziemy jeździć nowym, bezpieczniejszym i bardziej ekologicznym autem. W naszym przykładzie takie rozwiązanie oznaczałoby sprzedaż obecnie używanego auta za cenę 60 tys. zł bez żadnych obciążeń fiskalnych. Samochód o porównywalnej wartości miałby miesięczną ratę wynajmu wynoszącą około 950 zł netto (w kalkulacji pomijamy wydatki eksploatacyjne jak ubezpieczenie i serwisy).
Koniec (sensu) wykupu prywatnego
Uszczelnienie przepisów dotyczących amortyzacji to nie jedyne zmiany wprowadzone w Polskim £adzie, które zwiększają rzeczywisty koszt użytkowania samochodu w firmie. Drugą nowością, obowiązująca od 1 stycznia, jest wydłużenie z 6 miesięcy do 6 lat okresu, kiedy samochód – po okresie korzystania z odliczeń – można sprzedaż bez obciążeń fiskalnych.
Dotyczy to w szczególności aut poleasingowych. Do końca ub.r. praktyką wśród drobnych przedsiębiorców było wykupywanie auta z leasingu do majątku prywatnego. Dzięki temu przedsiębiorca mógł najpierw rozliczać sobie w kosztach firmowych raty leasingowe oraz wydatki eksploatacyjne, a następnie, po upływie 6 miesięcy od tzw. wykupu prywatnego sprzedać samochód bez obciążeń fiskalnych.
Od 1 stycznia, sprzedaż takiego auta jest traktowana przez 6 lat jak sprzedaż pojazdu firmowego, co oznacza, że jest obciążoną VAT, PIT oraz składką zdrowotną.
Spodziewam się, że ta zmiana spowoduje rozwój alternatywnych do leasingu form finansowania zakupu pojazdów, gdzie nie dochodzi do wykupu, np. wynajmu długoterminowego. W Polsce 75 proc. nowych aut kupowanych jest na firmę, a najpopularniejszym sposobem finansowania był do tej pory leasing.