Czy pamiętacie Państwo historię mechanika samochodowego z Bartoszyc, który wymienił dwóm miłym paniom uszkodzoną żarówkę w aucie na swoją własną? Za tę fatygę przyjął 10 zł, nie wystawiając przy tym paragonu. Właśnie na taki obrót sprawy czekały wysłanniczki fiskusa, które od razu zaproponowały 500 zł mandatu. Jego przyjęcia mechanik odmówił.
Działanie urzędniczek od początku było dyskusyjne, choćby przez fakt, iż pojawiły się w warsztacie po jego zamknięciu, kiedy już wyłączono kasę fiskalną. Ostatecznie ta nieczysta prowokacja z 2018 r. skończyła się kompromitacją wizerunkową fiskusa. Mechanik nie zapłacił żadnej kary, za to stanowiskiem za działania podwładnych zapłaciła naczelniczka miejscowego Urzędu Skarbowego.
Legalna prowokacja
Można mieć nadzieję, że fiskus wyciągnął wnioski ze sprawy bartoszyckiej. Z pewnością nie zrezygnował z samej prowokacji, jako narzędzia do walki z przedsiębiorcami nierejestrującymi dochodów. Idea bowiem właśnie powróciła i to jak najbardziej w legalnej oraz zinstytucjonalizowanej formie.
Ustawa z dnia 29 października 2021 r. o zmianie ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych oraz niektórych innych ustaw – zwana potocznie Polskim Nowym £adem – wprowadza instytucję nabycia sprawdzającego. To nic innego jak legalna prowokacja – pozorowany zakup towaru lub usługi, którego w świetle prawa będzie mógł dokonać wysłannik urzędu skarbowego. Celem takiego „zakupu” będzie sprawdzenie, czy sprzedawca poprawnie i w pełni ewidencjonuje sprzedaż i wydaje paragony fiskalne.
Jak będzie to wyglądać w praktyce? Otóż udając zwykłego klienta, urzędnik będzie mógł odwiedzić firmę i kupić towar czy zamówić usługę, oczywiście płacąc za to. Tajemniczy klient będzie zainteresowany jednak jedynie tym, czy jego zakup zostanie „nabity na kasę” i czy dostanie należny paragon.
Kiedy już to nastąpi (albo i nie nastąpi) wysłannik fiskusa przedstawi się i ujawni prawdziwy cel swojej wizyty. Odda zakupiony towar, zwróci paragon i oczywiście poprosi o zwrot pieniędzy.
Niewydanie paragonu to problemy dla sprzedawcy. Zostanie on ukarany grzywną również wtedy, jeśli nie będzie chciał przyjąć z powrotem zakupów, paragonu oraz nie zwróci pieniędzy. Takie zachowanie to również wykroczenie skarbowe.
Co robić, aby nie dać się złowić
Rejestrowanie przychodów i wydawanie paragonu jest bezdyskusyjnym obowiązkiem przedsiębiorców, o ile ich to oczywiście dotyczy. Samo istnienie nabycia sprawdzającego zapewne sprawi, że mniej osób będzie skłonnych ryzykować kary grzywny.
Praktyka życia codziennego w Polsce pokazuje jednak, że obiektem skutecznych prowokacji urzędniczych mogą stać się również przedsiębiorcy, którzy nie mieli zamiaru nie wydać paragonu – czy to z powodu problemów technicznych z kasą fiskalną, czy też nawet z czystego roztargnienia.
Jak zatem przygotować się do nabycia sprawdzającego? Po pierwsze, zadbajmy o elementarne podstawy. Kasa fiskalna musi być zawsze sprawna. Nie łudźmy się, że wysłannicy fiskusa okażą wyrozumiałość dla naszych chwilowych problemów technicznych.
Sposobem ograniczającym ryzyko złapania się na prowokację jest kupiecka ostrożność. Sprzedając komuś bezpośrednio towar czy usługę, z reguły robimy to mechanicznie.
W kontekście nabycia sprawdzającego warto zwracać uwagę na wszelkie nietypowe zachowania klientów. Trzeba również przestrzegać procedur, czyli wydawać paragon niezależnie od tego, czy klient o niego prosi, czy nie. Szczególna ostrożność wskazana jest np. w sytuacji, kiedy w sklepie jest kolejka, a zabiegany personel skupia się przede wszystkim na tym, jak ją sprawnie rozładować, nie zaś na obowiązkowych formalnościach.
Pamiętajmy, że możliwość ukrycia i nierejestrowania dochodów ze sprzedaży daje w praktyce jedynie obrót gotówkowy. Tak więc wysłannicy fiskusa dokonujący prowokacji będą posługiwać się gotówką. Na marginesie jest to kolejny argument, aby mieć w firmie terminal płatniczy i w rozliczeniach sugerować klientom preferowanie płatności bezgotówkowych. W dobie koronawirusa to nawet wskazane ze względów zdrowotnych. Oczywiście nie możemy jednak odmówić przyjęcia zapłaty w gotówce.
Istotny moment zapłaty
W przypadku większości branż związanych z usługami czy gastronomią najskuteczniejszym środkiem ograniczającym ryzyko złapania się na urzędniczą prowokację będzie zmiana momentu, w którym żądamy zapłaty. Wystarczy, że zdecydujemy się pobierać należność – a w konsekwencji wystawić paragon – dopiero po wykonaniu usługi, a może to zniechęcić kontrolerów skarbówki do przeprowadzenia prowokacji.
Zgodnie z przepisami definiującymi nabycie sprawdzające w ustawie o Polskim £adzie towar nie podlega zwrotowi, jeżeli z uwagi na jego rodzaj lub szczególne właściwości nie jest możliwa jego ponowna sprzedaż. Oznacza to, że np. kontroler nie będzie mógł zrezygnować bez konsekwencji ze złożonego zamówienia np. w budce z hot dogami, jeśli posiłek, za który jeszcze nie zapłacono, a tym samym nie wystawiono paragonu, został już przygotowany lub nawet rozpoczęto jego przygotowanie.
W takiej sytuacji efektem prowokacji będzie bowiem strata przedsiębiorcy, która musi zostać zrekompensowana przez fiskusa. W ramach nabycia sprawdzającego wprowadzany jest także specjalny budżet na te działania. W praktyce można oczekiwać, iż urzędy skarbowe rozliczające się skrupulatnie z każdej złotówki nie będą skłonne go fizycznie wykorzystywać.
Piwo na koszt podatnika
Kiedy pomysł wprowadzenia nabycia sprawdzającego wyszedł na jaw, pojawiły się komentarze, iż skarbówka weźmie sobie za cel drobne usługi, np. fryzjerów czy kosmetyczki. Jednak już samo wystawienie paragonu i pobranie należności dopiero po wykonaniu usługi ogranicza możliwość przeprowadzenia prowokacji w tych branżach. Nie można bowiem np. „cofnąć” zabiegu strzyżenia włosów.
Z tego samego powodu niektóre prowokacje mogą wyglądać wręcz kuriozalnie. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy kontroler zechce złapać na haczyk właściciela baru z piwem. Jeśli pracownik baru najpierw otworzy butelkę czy naleje piwo tajemniczemu klientowi i dopiero potem zażąda za to zapłaty, kontroler będzie musiał – chcąc nie chcąc – uregulować należność. Tak czy inaczej, zapłaci za to fiskus, czyli wszyscy podatnicy.
Podejrzaną sytuacją, na którą powinni zwrócić uwagę przedsiębiorcy, będzie już samo zachowanie klienta, który naciska na to, aby najpierw zapłacić za towar czy usługę, a dopiero potem oczekiwać jej wykonania. Przepisy prawa nie nakładają na przedsiębiorcę obowiązku przyjęcia należności za towar czy usługę przed wydaniem czy dostarczeniem. Co więcej, wynika to również z dobrego zwyczaju kupieckiego.
Specjalistka zwraca choćby uwagę, iż zgodnie z art. 535 § 1 Kodeksu cywilnego przez umowę sprzedaży sprzedawca zobowiązuje się przenieść na kupującego własność rzeczy i wydać mu rzecz, a dopiero wówczas kupujący zobowiązuje się rzecz odebrać i zapłacić cenę. Uregulowanie należności i uzyskanie potwierdzenia tego faktu w postaci paragonu czy faktury jest więc konsekwencją nabycia towaru czy usługi, a nie tylko samej deklaracji chęci zakupu.
Niewdzięczna praca kontrolerów
O tym, w jaki sposób wyglądać będzie nabycie sprawdzające, przekonamy się w praktyce dopiero w 2022 r. Warto pamiętać, że urzędnicy skarbowi w trakcie kontroli zobowiązani będą do okazania legitymacji służbowej oraz stałego upoważnienia do przeprowadzenia nabycia sprawdzającego udzielonego mu przez naczelnika urzędu skarbowego albo naczelnika urzędu celno-skarbowego.
Przedstawiciele firm będących obiektem prowokacji mają prawo dokładnie zapoznać się z tożsamością kontrolera, a nawet chcieć ją zweryfikować. Utrudnieniem pracy dla samych kontrolerów będą przepisy o właściwości terytorialnej urzędów skarbowych. Zgodnie
z nimi kontrolerzy będą mogli dokonywać nabyć sprawdzających na obszarze działania konkretnego urzędu. Może się zatem okazać, że w stosunkowo krótkim czasie wszyscy będą znać personalia pracowników fiskusa w danym powiecie.