Niestety jest to problem dla średnich, małych i mikro przedsiębiorców, którzy przez 32 lata, od czasów uchwalenia ustawy o działalności gospodarczej, nie potrafili porozumieć się w sprawie stworzenia dla siebie odpowiedniego przedstawicielstwa.
Efektem jest to, że ponad 2 mln przedsiębiorców wytwarzających ponad 60 proc. PKB i dających pracę prawie 3/4 zatrudnionym w Polsce, pozostaje bez swojej reprezentacji w zakresie lobbingu i ochrony swoich interesów. Przekonują się o tym w chwilach trudnych, choćby takich, jak obecna pandemia, gdy ich problemy traktowane są przez rząd jako mało ważne, a eksploatowane podatkami konta bankowe, traktowane jako ratunek dla upadającej gospodarki.
Idea dobra – wykonanie gorsze
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest wiele. Z jednej strony właściciele najmniejszych firm często nie przywiązują wagi do takich pojęć jak „budżet”, „lobbing” czy „ochrona interesów”, stojąc z boku, przyjmują stanowisko – niech martwią się inni. Brak długofalowej polityki finansowej państwa powoduje traktowanie uiszczenia ewentualnych składek na organizacje przedsiębiorców, nie jako ochronę warunków prowadzenia biznesu, lecz jako wyciąganie pieniędzy z ich własnej kieszeni, a być może państwo odnosi z tego jakieś bliżej nieokreślone korzyści.
To, że z roku na rok obciążani są coraz większymi daninami publicznymi, traktują jako chęć niszczenia przez rząd drobnej przedsiębiorczości, nie zaś jako własną nieudolność, przejawiającą się brakiem organizacji w obronie swoich firm. Z drugiej strony o wiele wyższa jest też nieufność drobnych przedsiębiorców wobec ich potencjalnych reprezentantów, także ze względu na ograniczone możliwości kontroli. Nie są skłonni zatrudnić zawodowych przedstawicieli, dobrze ich opłacać, a co za tym idzie, wymagać skuteczności działania.
O ile uważają, że należy im się obrona ich interesów, o tyle w kwestii rozliczeń ze swoimi reprezentantami na chwilę zapominają, że są przedsiębiorcami i chcieliby, aby ktoś (ale przecież nie oni sami) reprezentował ich najlepiej za darmo. Niestety, jeżeli nie ma zapłaty, nie może być też wymagań. Powstające społecznie mniejsze czy większe organizacje drobnych przedsiębiorców narażone są na działania amatorskie i niewystarczające pozyskiwanie środków, a w związku z tym, skłonne są odejść od swoich pierwotnych założeń.
Dobre złego początki
Jedną z prężnie zapowiadających się organizacji drobnych przedsiębiorców był powołany w 2010 r., m.in. przez Cezarego Kaźmierczaka, Roberta Gwiazdowskiego i Tomasza Pruszczyńskiego, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Utworzony z myślą o reprezentowaniu małych i średnich przedsiębiorstw miał, jako ich apolityczna reprezentacja, walczyć o interesy środowiska. Niestety, rzeczywistość okazała się bardziej złożona.
Związek, na skutek działań zarządu, podzielił się na dwie oddzielne grupy interesów. Pierwszą została centrala zajmująca się głównie reprezentowaniem osobistym prezesa Kaźmierczaka oraz pensjami zarządu, drugą – pozostawione same sobie regiony. Nastawione na darmową pracę, chętnie powoływały na okresy próbne tzw. rzeczników lokalnych, w zamian za obiecywaną w przyszłości umowę licencyjną Związku. W małych lokalnych strukturach rzecznicy często zmieniali się, nie potrafiąc przetrwać, pozbawieni jakiegokolwiek wsparcia władz centralnych.
W dużych regionach ci, którzy potrafili sobie poradzić ze spełnieniem wymagań organizacyjnych, byli oszukiwani przez władze Związku – nie zawierano z nimi obiecywanych umów. Dodatkowym kłopotem były nieskrywane ambicje polityczne prezesa Kaźmierczaka, który w 2014 r. związał się w sposób oficjalny z antyprzedsiębiorczym Prawem i Sprawiedliwością. Stało się to bezpośrednią przyczyną odejścia wielu członków, w tym m.in. największego regionu mazowieckiego, którego byłem wówczas rzecznikiem – przewodniczącym.
Równia pochyła
Kolejne lata stanowiły drogę upadku ZPP jako reprezentacji drobnych przedsiębiorców i pójścia w kierunku wiernopoddańczym wobec partii rządzącej. Prezes Związku zaczął głosić peany pochwalne wobec Jarosława Kaczyńskiego (o którym jeszcze kilka lat wcześniej, w rozmowie prywatnej, miał zupełnie inne zdanie) i jego marionetek. Głośny stał się cytat z Kaźmierczaka: „Vivat Szydło i Morawiecki” umieszczony na jednym z prorządowych portali po ogłoszeniu tzw. reformy ZUS, która zakończyła się obniżeniem składek dla nielicznych, a podwyższeniem dla dwóch milionów przedsiębiorców.
Do zwalczającego drobną przedsiębiorczość premiera Morawieckiego zwracał się w oficjalnych pismach poufale – Mateusz, zapewniając o wsparciu modlitwą. Natomiast z listy członków ZPP zaczęły wypierać drobnych przedsiębiorców takie giganty jak Telewizja Polska, Poczta Polska, PKN Orlen, Grupa LOTOS, PKO BP czy wiele innych z grupy polskich spółek.
Związek zaczął zanikać w pamięci przedsiębiorców, tak jak sam prezes usuwa ze swojej oficjalnej historii osoby niewygodne. Realnym miernikiem jego znaczenia w kręgach biznesu był początek działalności ekipy ZPP, pod wodzą Roberta Gwiazdowskiego i marką Polska Fair Play. W czasie wyborów do europarlamentu, w koalicji z samorządowcami dostali do podziału – aż 0,5 proc. głosów wyborców.
Fair Play
Okazało się jednak, że Związek na swoje 10 lecie nie da o sobie zapomnieć. Najnowsze wydarzenia w ZPP mają jednak tyle wspólnego z Fair Play co PiS z prawem lub sprawiedliwością. Jeszcze w 2018 r. wieloletni wiceprezes Związku, Tomasz Pruszczyński, zażądał audytu finansów za lata 2015-2017, ze szczególnym uwzględnieniem środków na fakturach wypływających do podmiotów związanych z pozostałymi członkami zarządu. Robił zarzuty o przemianę Związku w maszynkę do zarabiania pieniędzy oraz transferowania ich na konta Kaźmierczaka i wiceprezesa Marcina Nowackiego.
Na żądania wyjaśnienia nieprawidłowości Związek zareagował natychmiastowym usunięciem domagającego się przejrzystości finansów wiceprezesa ze swoich struktur, co wyrokiem sądu, w lipcu 2020 r. zostało uznane jako działanie bezprawne. Nakazano Kaźmierczakowi przeprosiny i wpłatę 15.000 zł na cel społeczny. „... organizacja ta została stworzona, by reprezentować interesy małych i średnich przedsiębiorstw. Niestety według mojej oceny ich nie reprezentuje, tylko pod płaszczykiem reprezentowania, dba o prywatne interesy tych panów” - konstatował Pruszczyński dla portalu bizblog.pl.
Mocne uderzenie
W 2020 r. Prezes Zarządu ZPP Wielkopolska Witold Solski, jeden z kolejnych lokalnych działaczy, który przystąpił do Związku w nadziei na stworzenie silnego lobby drobnych przedsiębiorców, zgodnie z głoszonymi przez ZPP ideami, zareagował w sposób niespodziewany na zderzenie z rzeczywistością folwarku Kaźmierczaka. Zamiast zorientować się jak wielu jego poprzedników na podobnych stanowiskach, że dał się oszukać obietnicom wodza i zostawić towarzystwo w diabły, powiedział: „Basta!”
Przypomniał, że podstawowym zadaniem Związku miała być ochrona interesów małych i średnich przedsiębiorców, a nie tworzenie synekur dla prezesa i jego ludzi. Na podstawie sukcesywnie odkrywanych dowodów nieprawidłowości w ZPP, zażądał ustąpienia Cezarego Kaźmierczaka i przeprowadzenia demokratycznych wyborów, w celu powrotu do korzeni i odbudowy Związku. Mimo usunięcia struktury wielkopolskiej z szeregów ZPP, jej działacze nie zawiesili broni.
Witold Solski w liście otwartym do Prezesa Kaźmierczaka, formie którą ten posługiwał się nader często, ogłosił czas weryfikacji. Zażądał wyjaśnień: dotyczących członkostwa w ZPP (aktualnie Związek twierdzi, że zrzesza prawie 52.000 firm); „znikania” (usuwania przez zarząd) rzeczników lokalnych lub pierwszych założycieli; pobieranych składek; listy wykonywanych działań na rzecz małych i średnich przedsiębiorstw; oraz uposażeń i innych dochodów zarządu. ZPP Wielkopolska i jego prezes Witold Solski deklarują, że nie spoczną w walce ze złem, do czasu odzyskania Związku Przedsiębiorców i Pracodawców na rzecz małych, średnich i mikro przedsiębiorców. Ich inicjatywa wydaje się, cokolwiek niepewna, ale z pewnością interesująca.
Czas na czyny
Niepewna, gdyż aktywni członkowie zbudowanego na marksistowskich zasadach państwa PiS nie rezygnują dobrowolnie z przyznanych im synekur. Wydaje się więc, że doprowadzenie do rezygnacji prezesa, może okazać się działaniem niewykonalnym. Interesująca, gdyż Mi¦-e zaczynają przekonywać się na własnej skórze, czym skutkuje brak silnej reprezentacji w sporze z rządem. Podobnie, jak ma to miejsce podczas całkowicie przegranej walki o wsparcie oraz zmniejszenie obciążeń fiskalnych w okresie kryzysu wywołanego działaniami rządu podjętymi w obliczu pandemii. Jak trudno zbudować taką organizację od zera przekonał się choćby wspominany już jeden z założycieli ZPP Tomasz Pruszczyński twórca społeczności Wkurzeni Przedsiębiorcy na Facebook-u. W krótkim czasie do grupy zapisało się ponad 10.000 przedsiębiorców w celu... biadolenia na rząd. Jednak nieśmiałe próby jakiegokolwiek konstruktywnego działania, poprzez utworzoną fundację ucichły dość szybko, spotykając się najprawdopodobniej z nikłym odzewem uczestników facebook-owej ściany płaczu.
Z pewnością przywrócenie drobnym przedsiębiorcom struktur stworzonych w celu ich reprezentacji, mogłoby być działaniem o wiele skuteczniejszym. Oczywiście pod warunkiem realnego (wspierającego) zainteresowania przedsiębiorców dla lobbingu na rzecz swobody działalności gospodarczej, rozsądnych obciążeń podatkowych i biurokratycznych dla najmniejszych uczestników rynku oraz przejrzystych zasad działania Związku w ewentualnej nowej odsłonie.
Ze swojej strony deklaruję, że jako były Rzecznik regionu mazowieckiego oraz ekspert podatkowy, jeszcze wówczas „niesprzedanego”, ZPP będę nie tylko z sympatią przyglądał się podjętym działaniom, ale także aktywnie je wspierał w miarę rozwoju sytuacji. Jeśli pozostaniemy na stanowiskach „nam się należy, a niedobry rząd dać nie chce” i „ponarzekajmy sobie, bo to tylko możemy, chociaż nam ulży”, nie dziwmy się kolejnym bezsensownym lockdownom i wzrostom opodatkowania najmniejszych firm, finansujących politykę gospodarczą ekonomicznych szaleńców.
Autor: licencjonowany doradca podatkowy (nr 1030). Prezes zarządu Okulscy Księgowość Sp. z o.o. Propagator przedsiębiorczości. Wykładowca Uczelni ASBIRO, Uczelni £azarskiego, Akademii Leona Koźmińskiego, Politechniki Warszawskiej i.in. W latach 2013-2014 Ekspert podatkowy ZPP. Współtwórca grupy „Nowoczesna Przedsiębiorczość” nawołującej do prowadzenia liberalnej polityki proprzedsiębiorczej w Polsce