W programie, który trwa już 21 lat, uplasowało się 50 najszybciej rozwijających się publicznych lub prywatnych firm technologicznych. W tym roku w pierwszej pięćdziesiątce jest aż 21 czeskich spółek. Dla porównania Polskę reprezentuje 15 firm. Co sprawia, że tak jest i dlaczego jest to zasługa polskich przedsiębiorców?
Pragmatyzm
Pomimo swojej przejrzystości współpraca z Czechami nie zawsze jest prosta. Przynajmniej w ocenie reprezentanta pokolenia X. Rozbijanie planu na czynniki pierwsze i delegowanie zadań może rozpraszać uwagę, jednak jest zbawienne dla konstrukcji modeli biznesowych.
Przedstawiciele kolejnych pokoleń, czyli milenialsów i tzw. „zetek”, czują się jak ryba w wodzie. Jest to szczególnie widoczne przy podpisywaniu umów o współpracę. Lista zadań czy zobowiązań obejmuje dokładnie to, czego się oczekuje. Kreatywność jest oczywiście mile widziana, ale w granicach nieprzekraczających pomysłowości innych. Ot, tylko tyle i aż tyle. Z drugiej strony zrozumienie tej cechy niezmiernie ułatwia współpracę, również na płaszczyźnie polsko-czeskiej. Po zakończonej fazie negocjacji już się do niej nie wraca.
Zwykłe pomysły za miliony
Wymieniona już lista najszybciej rosnących firm w ¦rodkowej Europie (chodzi o wzrost obrotów) to najczęściej proste projekty posiadające ogromną konkurencję, ale wyróżniające się niewielkim szczegółem. Firma DoDo to usługa logistyczna – przewóz przesyłek wszelkiego rodzaju od posiłków na wynos po korespondencję między firmami. Czym się wyróżnia? Kierowcy otrzymują nowe auta na gaz (oszczędność), a usługa jest dostępna dla każdego. Zgodnie z rankingiem DoDo zanotowała wzrost obrotów o niewiarygodnych 8,427 proc.
Kolejnym „zwykłym” pomysłem za miliony, tym razem wzrost o 5,535 proc., jest usługa Ulove Domov – pośrednik w poszukiwaniu i wynajmowaniu nieruchomości oraz współdzielonych pokoi. Usługa jest dostępna dla agencji nieruchomości oraz osób indywidualnych. Co ich odróżnia od konkurencji? Otóż agencja bierze wszystko na siebie – wynajmuje od właściciela i oferuje usługę dalej. Cały proces „oddania” mieszkania pod ich opiekę zajmuje kilka godzin, a właściciel może cieszyć się regularną wpłatą na konto.
Czwartą firmą na liście ze wzrostem 3,389 proc. jest FAVI – sklep z akcesoriami meblowymi (działający również w Polsce). Co oferuje? To Amazon artykułów do wyposażenia domu – zadaniem firmy jest dotarcie do klienta z produktem od producenta lub z hurtowni. Producent zajmuje się produkcją, a sprzedawca – sprzedażą. Prawda, że prosty model?
Ciekawym pomysłem wykazała się również firma z piętnastego miejsca – Man Boxeo, która zanotowała wzrost o 1,279 proc. Sprzedaje ona zestawy prezentowe w nietypowych opakowaniach. Rozpakowanie ich może być nie lada wyzwaniem; są to drewniane skrzynie, do otwarcia których trzeba użyć śrubokręta, łomu lub piły, oczywiście dołączonych do zestawu.
Można by długo wymieniać wiele innych pomysłów również spoza listy Fast 50, ale kłóciłoby się to z czeskim minimalistycznym pragmatyzmem. Pełną listę można pobrać ze strony https://www.deloitte.cz/fast50/?lng=en.
Polskie korzenie czeskiego sukcesu
Wymienione przykłady to tylko czubek góry lodowej. Moją uwagę zwróciła liczba czeskich firm w porównaniu z polskimi. Czesi wygrywają z wynikiem 21 do 15. Oczywiście pojawia się pytanie, jak to możliwe. Odpowiedź jest banalna i zaskakująca. Tak, to nasza zasługa. W większości projektów w różnych fazach rozwoju polscy specjaliści mają swój udział jako podwykonawcy. Czeski rynek chłonie polskich pracowników jak gąbka, a ci najlepsi w branży są sowicie wynagradzani. Zarobki na pozycji junior (początkujący) zaczynają się od 40-50 tys. koron (około 7 tys. zł), a górnej granicy w zasadzie nie ma. Kolejnym atutem jest sprzyjająca pracy atmosfera.
Oczywiście wszystko trzeba sobie wypracować, ale przykłady pokazują, że warto. Piotr: 21 lat, pracuje w Brnie na stanowisku juniorskim w branży IT. W Polsce ze względu na brak udokumentowanego wykształcenia oferowano mu pracę w magazynie za 3,5 tys. zł. Jako pasjonat informatyki zdecydował się na wyjazd. Znalezienie pracy zajęło mu tydzień.
Nie zna języka czeskiego; o ile jest taka potrzeba, w pracy rozmawia po angielsku. Pracuje w systemie zadaniowym na home office – podstawa jego zarobków to 45 tys. koron netto (7,5 tys. zł). Wysłał trzy zapytania do firm, w których jego umiejętności mogły zostać wykorzystane.
Monika: 35 lat, matka samotnie wychowująca dziecko, po 3-miesięcznym kursie on-line z programowania. W Polsce była sprzedawczynią w supermarkecie. Aktualnie mieszka w Pradze i zarządza pięcioosobowym zespołem w międzynarodowym sklepie internetowym. Nie mówi po czesku, chociaż pilnie się uczy od prywatnej nauczycielki opłacanej przez firmę, w której pracuje. Podstawa zarobków to 50 tys. koron netto (8,5 tys. zł). Firma opłaca jej również niewielkie mieszkanie oraz samochód, którego nie używa, ponieważ pracuje z domu w modelu zadaniowym.
Przykłady jak z bajki, ale dla porównania przytoczę działanie jednego z polskich przedsiębiorców w Czechach. Stefan otworzył kolejny oddział swojej firmy 3 miesiące temu. Wszystko robi sam i po swojemu – dla oszczędności. Zarobki pracowników nie przekraczają 25 tys. koron (4,2 tys. zł). Oszczędza na tłumaczach, programistach oraz szeroko pojętych benefitach dla pracowników, dla których data otrzymania przelewu na konto stanowi wielką niewiadomą każdego miesiąca. Nie
deleguje żadnych zadań podwykonawcom, ponieważ im nie wierzy i uważa, że to zbędny wydatek. Stres widać już na zdjęciach profilowych pracowników na stronie firmowej.
Pomimo pandemii praca w modelu home office jest wykluczona (dojazd do pracy w Pradze zajmuje godzinę). Dodatkowo zarobki zostały obniżone o 20 proc. do odwołania. Rotacja pracowników jest przeogromna; zespół nie ma możliwości poznania siebie i zgrania swoich działań. Stefan cały czas poszukuje pracowników wszędzie, tylko nie tam gdzie jest odpowiednia grupa docelowa. Nie zna czeskiego, więc znalezienie tych miejsc graniczy z cudem.
Znajdź różnicę
Test współpracy z różnymi firmami, czy to z Polski, czy z Czech, również wypadł na korzyść tych drugich. Postanowiłem wysłać po pięć e-maili do firm z każdego kraju. Wynik był oszałamiający. Liczba odpowiedzi z Czech to pięć na pięć, z czego trzy rozmowy on-line z perspektywą na współpracę lub ofertą innego stanowiska, dwie rozmowy telefoniczne i jedno spotkanie na żywo. W każdej z firm rozmawiałem z pracownikiem z działu HR odpowiedzialnym za takie kontakty, a w dwóch przypadkach z właścicielem oraz jednym projektantem stron, który w 10 minut dowiedział się, co mi się w jego projektach podoba, a co nie.
Liczba odpowiedzi z Polski to jeden na pięć! Zakończona podobnie jak w Czechach. Pozostałe firmy nie odpowiedziały na e-mail ani na próbę rozmowy telefonicznej. W obu przypadkach użyłem tych samych prawdziwych danych oraz źródeł informacji. Wnioski pozostawiam do wyciągnięcia czytelnikom. Oczywiście pięć firm nie może być źródłem dla poważnej statystyki, ale dla zachowania dobrego humoru przerwałem ten test – czeski pragmatyczny chillout.
Współpraca polsko-czeska: TAK, polsko-polska: NIEkoniecznie
Opisany wyżej test zaowocował konstruktywną rozmową na temat efektywności emigrantów z obu krajów: Czechów pracujących w Polsce i Polaków pracujących w Czechach. Nietrudno wywnioskować, że moim rozmówcą był Czech, właściciel potężnej firmy, który poświęcił mi kilkadziesiąt minut na podzielenie się swoimi spostrzeżeniami. Dlaczego to zrobił? Ponieważ jego biznes zrodził się z pracy polskich specjalistów: programistów, Devów, pracowników działu HR, UX designerów i… konfliktów pomiędzy naszymi krajami. Jego wnioski i działania były pragmatyczne: „Zatrudniamy najlepszych Polaków i każdemu dajemy własne biuro lub własną przestrzeń do działania”.
Prawdą okazuje się powiedzenie, że „Polak Polakowi wilkiem”, ale przy odpowiedniej optymalizacji współpracy można wydobyć to, co najlepsze. Z moich prywatnych turystycznych doświadczeń wynika, że przypadkowe spotkanie dwóch Czechów za granicą zakończy się wesołą biesiadą przy piwie, czego nie można powiedzieć o naszej mentalności wiecznej rywalizacji.
Jako administrator największej facebookowej grupy Polaków w Czechach zauważyłem, że współpraca pomiędzy rodakami jest albo krótka, albo nie występuje w ogóle. Dlatego też, działając wbrew temu, zapraszam do współpracy każdą zainteresowaną Czechami osobę lub firmę, czy to poprzez grupę na FB Polacy w Czechach, LinkedIn czy przez prywatną wiadomość e-mail. Może dane nam będzie osiągnąć sukces w czeskim stylu, skoro już i tak mamy pośrednio lub bezpośrednio udział w sukcesach innych.
Skąd się biorą czeskie korony w czasie pandemii korony?
Nieodzownym elementem sukcesu są pieniądze. Czeskim rekordzistą jest firma Cera, która w lutym tego roku otrzymała dofinansowanie w wysokości 1,6 mld koron (ponad 270 mln zł). Nie jest to odosobniony przypadek. Na czeskich portalach często pojawiają się informacje o zawrotnych kwotach, które otrzymały start-upy. Modeli pozyskiwania kapitału jest sporo: od akwizycji produktu „od drzwi do drzwi” przez setki prezentacji potencjalnie zainteresowanym inwestorom, aż po zbiórki od społeczności zebranej wokół projektu, sprzedaży udziałów czy finansowania międzynarodowego na Kickstarterze.
Nie omieszkałem zapytać wyżej wymienionego rozmówcę, z jakich opcji finansowania korzystał. Odpowiedź była zaskakująca: „Ze wszystkich”. Od zbiórki po kilka koron od sąsiadów po międzynarodową akcję na Kickstarterze. Ale jak? Po prostu. Prezentacje były odpowiednie dla każdej z grup „sponsorów”. Sąsiedzi poznawali projekt przy pięciominutowej rozmowie, firmy przy dziesięciominutowej prezentacji, banki otrzymywały kilkanaście slajdów, a pomysłodawca poświęcał im 30 minut, aniołom biznesu tyle, ile aktualnie było możliwe. Jedno pozwalało napędzić drugie i przenieść swój projekt o szczebel wyżej. Zadziwiający upór i konsekwencja w działaniu, zwłaszcza gdy liczy się każdy grosz. I nie zgadniecie, w jednej czwartej był to Polak.
Aktualna niepewna sytuacja jednych motywuje, a innych wstrzymuje. Nie jest ani lepiej, ani gorzej niż w innych krajach europejskich. Dynamicznie rozwijają się branże związane z e-commerce. Następuje „oczyszczenie” rynku z nieprzygotowanych na taki kryzys przedsiębiorców.
Ci, którzy stracili pracę, poszukują nowej lub zakładają własne firmy. Istotnym elementem mającym wpływ na decyzje wielu przedsiębiorców o otwarciu biznesu czy przejściu do
nowych, nieznanych branż jest wsparcie państwa.
Plany i projekty, o których mówi się coraz częściej, wspominają o obniżeniu podatku dochodowego, zawieszeniu działania systemu EET (elektroniczna ewidencja obrotu – kasy fiskalne) czy darmowych kursach kwalifikacyjnych dla bezrobotnych. Czekanie na odpowiedni moment jest niczym więcej niż wymówką przed rozpoczęciem działania, budowania nowego lub skalowania i optymalizacji już istniejącego biznesu. Dlatego też zapraszam do Czech co najmniej dla sprawdzenia, czy twój biznes rozwinąłby się w innym kraju.
Autor poradnika „Biznes w Czechach – instrukcja od A do Z”
Jeżeli jesteś zainteresowany Czechami jako nowym rynkiem dla twojej firmy lub inną formą współpracy, zapraszam do kontaktu: info@polacywczechach.pl