Tylko skąd te protesty przedsiębiorców i jak wygląda sytuacja w innych krajach, w których Polacy także prowadzą działalność. Porównujemy realne wsparcie biznesowe firm na rynku brytyjskim i rodzimym. Na pierwszy rzut oka spójrzmy na wartości bezwzględne. Liczby mówią same za siebie.
Brytyjski rząd deklaruje wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej o łącznej wartości przekraczającej 1,7 bln zł.
W takim zestawieniu polskie 300 mld zł, choć nadal imponujące wydaje się zaledwie ułamkiem w morzu potrzeb. Warto jednak mieć świadomość, że krajowa tarcza antykryzysowa w relacji do PKB, to według różnych szacunków od 10 do 15 proc. Patrząc pod tym kątem, nie wygląda to źle.
Tarcza nie musi być duża. Wystarczy, że będzie skuteczna
Mówi się, że wielkość tarczy nie jest najważniejsza. Rządy wielu państw w tym Polski już kilkukrotnie korygowały wartość szacowanego wsparcia z uwagi na niekorzystny scenariusz rozwoju pandemii. Wszyscy zgodnie twierdzą, że najważniejsze jest, aby mechanizm przyznawania pomocy działał sprawnie i bez zbędnej zwłoki. W przypadku wielu firm ten czas może okazać się kluczowy.
Brak pomocy może spowodować duże trudności, a nawet upadek firm i likwidację miejsc pracy, a to jest scenariusz, którego wszyscy chcą uniknąć. Wsparcie gospodarki w takich okolicznościach wydaje się najlepszym możliwym rozwiązaniem.
Nawet rząd brytyjski zdecydował się dotować miejsca pracy swoich obywateli. Dużą swobodę w zakresie realizacji programów pomocowych daje możliwość skorzystania z technologii, z którą przedsiębiorcy pracują od lat.
Wszystkie procedury związane z ubieganiem się o środki zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii są zoptymalizowane pod kątem składania wniosków online. To znaczne usprawnienie. Polscy przedsiębiorcy doceniają ten fakt. Składanie wniosków w Polsce za pośrednictwem bankowości elektronicznej zostało ogólnie uznane za rozwiązanie właściwe. Jednak jak to zwykle u nas bywa, pojawiło się, ale i doszło do protestów, których gdzie indziej nie było.
O co chodzi z tymi polskimi wnioskami?
Na wstępie docenić trzeba koncepcję składania wniosku o wsparcie w formie oświadczenia i to, że do takiego wniosku nie trzeba dołączać żadnych załączników. To naprawdę spore ułatwienie, które wśród polskich przedsiębiorców i firm księgowych, które ich obsługują, wywołało niemałe zadowolenie. Dzięki temu kolejne wnioski napływają do instytucji pośredniczących w szybkim tempie, a na rynek trafiło już sporo ponad 40 mld zł w formie środków wspierających utrzymanie miejsc pracy i różnego rodzaju subwencji oraz zwolnień, które mają na celu wzmocnić płynność finansową przedsiębiorstw różnej wielkości.
Jednakże początki były trudne i nie wszyscy przedsiębiorcy otrzymali należne im wsparcie wtedy, gdy go najbardziej potrzebowali. Jak wskazują doświadczenia firm obsługujących przedsiębiorców, wnioski okazały się zbyt skomplikowane. Niektórzy mieli problem z podaniem właściwych danych, głównie ze względu na brak precyzyjnych informacji i definicji ujednolicających niektóre z pojęć. Dobrym przykładem jest algorytm do obliczenia wielkości zatrudnienia, który nie pozwala uwzględnić wszystkich zleceniobiorców i zwraca wartości ułamkowe, których nie przyjmuje się we wniosku.
Polskie problemy
W przypadku najbardziej zagrożonych małych przedsiębiorców problemów jest znacznie więcej. Nie do końca jasne dla wszystkich było, jak określić obrót firmy. Przedsiębiorcy mieli problem z rozstrzygnięciem na etapie wypełniania wniosku czy podawać kwotę netto, czy brutto i czy uwzględniać zaliczki. Problemem okazały się też nieopłacone faktury VAT, które w metodzie kasowej nie mogą stanowić przychodu. Opóźnienie należnych płatności związane z pandemicznym spowolnieniem spowodowało różnice w danych deklarowanych we wnioskach i rozliczanych przez wielu przedsiębiorców.
Ponadto, problemem okazały się też pliki JPK przedsiębiorców rozliczających się w formie VAT-marża. Sprawdzanie deklaracji przychodów netto z deklaracją wykazaną w JPK VAT nie do końca odpowiada rzeczywistemu poziomowi obrotów, co znacznie obniża poziom dostępnego dofinansowania. Problemy z wnioskami można by wyliczać dłużej. Warto jednak wspomnieć jeszcze o opóźnieniach w rozpatrywaniu wniosków, które najpierw muszą być kompleksowo sprawdzone i zweryfikowane z danymi zaksięgowanymi przez skarbówkę. Wszystko to powoduje spory ferment wokół realizacji szczytnej idei wsparcia gospodarki.
W Wielkiej Brytanii bez problemów
Polskie problemy z tarczą antykryzysową wydają się wyjątkowo niezrozumiałe szczególnie dla przedsiębiorców, którzy prowadzą biznes także w innych jurysdykcjach podatkowych. Okazuje się, że angielska firma założona przez Polaka otrzymuje wsparcie na takich samych prawach jak każdy inny brytyjski przedsiębiorca. Przedsiębiorcy z doświadczeniem na obu rynkach nie mają żadnych wątpliwości, że system ratowania biznesu i miejsc pracy w Wielkiej Brytanii jest po prostu skuteczny. Nie chodzi tu o to, że rząd brytyjski dysponuje prawie sześciokrotnie większymi środkami.
Angielskie firmy prowadzone przez Polaków i obsługujące je biura, mówią wprost, procedura w Anglii jest przyjazna i nosi znamiona akcji ratunkowej. W takich warunkach ubieganie się o wsparcie wydaje się naturalne. Nikt nie ma problemu z wypełnieniem wniosków. Przedsiębiorcy nie są traktowani jak oszuści. Składanie aplikacji o wsparcie online przez system brytyjskiej skarbówki jest szybkie, a przyznanie wsparcia odbywa się niemal automatycznie. To spora różnica w porównaniu do i tak niezłych polskich realiów. Porównując wsparcie na obu rynkach, można mówić o swoistym poczuciu komfortu w przypadku ubiegania się o wsparcie w Wielkiej Brytanii.
Podsumowując
W kraju mamy do czynienia ze sporą sztywnością systemu, która wynika z braku zaufania do przedsiębiorców. Spore emocje wokół tematu powodują, że niektórzy mówią wręcz o braku zaufania, skąpstwie, celowym utrudnianiu szybkiego złożenia skutecznego wniosku i jak zawsze o zbyt rozdmuchanej biurokracji w polskich urzędach.
Normalizacja sytuacji związanej z pandemią i stopniowe znoszenie ograniczeń budzą wiarę w to, że wszystko w końcu wróci do normy. Jednak wydaje się, że warto zrewidować sposób dystrybucji wsparcia, gdyby okazało się nagle, że konieczne jest szybkie wprowadzenie na rynek kolejnych transz środków pomocowych.
Autorka zarządza kancelarią prawno-podatkową Admiral Tax