Moją wizję działań rządu na rzecz przedsiębiorców można było przedstawić w kilku punktach:
- Recepta, opierającą się na haśle „nie przeszkadzać”.
- Koncepcja nie darowizn i zasiłków, lecz „odpuszczenia” na jakiś okres podatków i ZUS, tak, aby firmy mogły choć przez kilka miesięcy same dysponować wypracowanym zyskiem, aby poprzez własny, wypracowany kapitał, te zdrowe, miały szansę wyjścia z kryzysu.
- Wizja nie „urawniłowki”, czyli wypłat zasiłków każdemu po równo, ale rekompensata utraconych korzyści firmom poszkodowanym ustawowym zamknięciem czy ograniczeniem ich działalności, oraz wsparcie działań osłonowych na rzecz zatrudnianych przez nie pracowników.
- Postulat zdjęcia z przedsiębiorców obciążeń biurokratycznych, zwłaszcza z najmniejszych, małych i mikroprzedsiębiorstw, których nie stać na etaty administracyjne i są najbardziej „duszone” zalewem biurokracji.
Plan „naprawy” zakończyłem słowami: „Oby ten pakiet nam nic nie rozdawał. Ważne jest, aby w dobie zagrożenia dla naszych przedsiębiorstw, kiedy musimy się skupić na ich ratowaniu, choć raz nam nie zabierał!” (tych, którzy chcieliby zapoznać się z tekstem, zapraszam do kwietniowego
wydania Gazety M¦P).
Bałagan, pozoranctwo, nieskuteczność
Znam ten rząd, nie spodziewałem się wiele, ale muszę przyznać, że bałagan, pozoranctwo i nieskuteczność rozwiązań przekroczyły nawet moje podejrzenia. Firmy nie otrzymały prostych w realizacji ulg podatkowych, a pracownicy bezpośrednich dofinansowań postojowych. Mająca osłaniać przedsiębiorców „Tarcza” okazała się durszlakiem. Zbitką nieprzemyślanych działań i koncepcji, zapisów prawnych niezrozumiałych nawet dla ich wykonawców (jak np. Prezes ZUS Gertruda Uścińska), którzy nie potrafiąc dojść do ładu z zagmatwanymi przepisami, dezinformowali i tak wystraszonych przedsiębiorców.
Na koniec źródłem wielu pułapek powodujących, że dofinansowanie, zamiast trafić do potrzebujących rozdawane ma być na chybił trafił. O kilku takich pułapkach, obrazujących sposób myślenia naszego ustawodawcy chciałbym opowiedzieć.
Diabeł tkwi w szczegółach
Sztandarowym dziełem projektu „tarczy dla przedsiębiorców” miało być zwolnienie z należności ZUS. Wyszło… zwolnienie z zaległości. Różnica dla osób nieprzykładających wagi do szczegółów niewielka. Różnica w skutkach (dla osób uprawnionych, bo nie wszyscy mają prawo do ulgi) – kolosalna. Zwolnienie z należności za dany okres ustala się jednorazowo, zwolnić można automatycznie wszystkich uprawnionych, i… już: skoro zwolniono, nie muszę płacić,
a jeśli nawet omyłkowo zapłacę – zwrócą.
Co innego zaległość, przede wszystkim musi powstać. Przedsiębiorca zmuszony jest więc do popełnienia wykroczenia czy wręcz (zależy od kwoty) przestępstwa niezapłacenia ZUS-u! Co więcej, zaległości nie umarza się z automatu. Dopiero na wniosek prze…stępcy państwo „w łaskawości swojej” winy mu odpuści. Zaległość powstaje na konkretny dzień, 10. lub 15. następnego miesiąca. Przy zwolnieniu 3-miesięcznym (marzec-maj) pełna (ostateczna) kwota zaległości powstanie 10/15 czerwca. Jednak zgodnie z ustawą, ZUS zwolni wyłącznie z tych zaległości, które są znane (powstaną) na dzień rozpatrzenia wniosku o zwolnienie
z opłacania składek.
Prezes ZUS nawoływała do pilnego składania wniosków. Co się jednak stanie, jeśli ZUS rozpatrzy wniosek zbyt wcześnie? Nie umorzy tych zaległości, które jeszcze nie powstały. Nie trzeba więc spieszyć się z ich wysyłaniem (ostateczny termin do 30 czerwca br.), ale… warto pamiętać, że przepisy ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych ustalają dziwny sposób rozliczania wpłaconych składek. Nawet składka opisana dokładnie jakiego okresu dotyczy, księgowana jest na zaległość najstarszą. Co się stanie, jeśli ZUS rozpatrzy wniosek zbyt późno, a w tym czasie zdążymy już wpłacić składkę za (niepodlegający umorzeniu) czerwiec ? Składka z automatu pokryje nieumorzoną jeszcze zaległość za marzec czy kwiecień i już nie będzie co umarzać. Zostaniemy ukarani za nadgorliwość w płaceniu składek, a komornik przyjdzie po składkę za czerwiec.
Znikające pieniądze
To jednak nie koniec niespodzianek z ulgą w ZUS. Skoro nadgorliwość w płaceniu składek czy podatków jest karana, wyobraźmy sobie płatnika, który w rozliczeniach z ZUS
wykazuje nadpłatę. Znowu, zgodnie z przepisami, ta nadpłata zostanie w dniu należności pierwszej składki automatycznie zaliczona na jej pokrycie. Nie wystąpi zaległość, a więc nie wystąpi także podstawa do jej anulowania. Pieniądze z nadpłaty… znikną, oczywiście bez powiadamiania zainteresowanego.
Na szczęście rozwiązanie, aczkolwiek przypadkowe, powyższego problemu przyniosła modyfikacja ustawy (tzw. tarcza-2) w art. 113, będącym próbą wyjścia rządu z twarzą, po dezinformacji p. prezes ZUS, o której wspominałem. Zapis ten daje furtkę do wystąpienia o zwrot nadpłaty na rachunek bankowy, ale wyłącznie w terminie do 10/15 maja.
Tym oto sposobem zamiast jak wskazywałem na wstępie i jak, co gorsza, podaje ZUS w swoich komunikatach, zwolnić przedsiębiorców z należności ustawodawca przygotował pułapki, dzięki którym efekt marketingowy będzie podobny, ale wielu przedsiębiorców uda się oszukać i „oskubać”. Co więcej, dezinformację ZUS powielają praktycznie wszyscy dziennikarze, a za nimi, o zgrozo, część prawników, doradców podatkowych i księgowych.
Największą, wręcz można powiedzieć grandą jest fakt, że na umorzenie zaległości w ZUS może liczyć samozatrudniony, zarabiający do około 15.600 zł, którego cały dochód jest przychodem, gdyż w praktyce nie ponosi żadnych kosztów prowadzenia działalności, nie dostanie natomiast ani grosza np. sklepikarz, niezatrudniający pracowników, który ze spadającego obrotu 20.000 zł uzyska 4-5 tys. marży, z której po zapłaceniu czynszu, mediów, ochrony, księgowości
i innych opłat stałych nawet nie zostanie w kieszeni tych 1.431,48 zł.
Mydlenie oczu
Podobne PR-owskie zabiegi mnożą się w całej ustawie. „Partia i rząd” w kolejnych jej fragmentach postanowiły „dofinansować” firmom wynagrodzenie pracowników i zleceniodawców wypłacane w okresie zmniejszenia zapotrzebowania na pracę, czy wręcz przestoju. Oczywiście także tutaj, zamiast jednego, czytelnego klucza zastosowano wiele rozwiązań i opcji, od których przedsiębiorca dostaje oczopląsu.
Dopłaty „skaczą” od 50-ciu do aż 90-ciu procent wynagrodzenia, każda jednak z „gwiazdką”.
W pewnych przypadkach okazuje się, że owszem, dofinansować można, ale nie więcej niż adekwatna kwota minimalnego wynagrodzenia, czyli odpowiedni „megaprocent” nie
od rzeczywistej wypłaty, ale od „minikwoty” 2.600 zł.
W innych wynagrodzenie minimalne zastępuje już „przeciętne” w gospodarce narodowej, ale w innym procencie. Po przeliczeniu wpadamy w zdumienie, gdyż okazuje się, że przedsiębiorca, któremu obroty spadły o 50 proc. dostanie aż 70 proc. dofinansowania, ale będzie to mniejsza kwota, niż 50 proc. dofinansowania dla tego, którego obroty zmniejszyły się tylko o 15 proc.
Paranoja w wynagrodzeniach nie ominie także pracowników. Dotknięci kryzysem przedsiębiorcy mają do wyboru dwie zasadnicze opcje: objęcie pracownika przestojem ekonomicznym, czyli w praktyce odesłanie do domu i wymaganie jedynie gotowości do pracy, bądź obniżenie wymiaru czasu pracy, maksymalnie o 20 proc. Przepisy jednak skonstruowano w ten sposób, że spośród dwóch pracowników zatrudnionych pierwotnie na minimalne wynagrodzenie ten na przestoju, za jedynie „gotowość do pracy” uzyska nadal swoje „minimum” tj. 2.600 zł, zaś przychodzący do pracy, za przepracowane 140 godzin dostanie aż… 2.080 zł (proporcjonalnie do obniżonego etatu). Czy tak potraktowany pracownik, będzie za swoją niesprawiedliwość „mniej kochał” ustawodawcę, czy przelewającego mu pieniądze?
Ciekawie wygląda też sytuacja zleceniobiorców. Ten, który zarabia choćby 1.301 zł, i niewiele mniej będzie zarabiał w kwietniu i maju, może liczyć na dodatkowe wsparcie o wiele wyższe od swoich zarobków – 2.080 zł przez 3 miesiące. Zleceniobiorca zarabiający do marca po 1.299 zł miesięcznie, ale od kwietnia pozbawiony pracy w ogóle, dostanie 3 x 1.299 zł.
Z tego typu błędów, nieścisłości i jawnych niesprawiedliwości, traktowania przedsiębiorców jak przestępców, żyjących tylko dzięki łasce pana, czy wręcz jawnych przekrętów (manipulacja przy kodeksie wyborczym, zwolnienie urzędników z odpowiedzialności za niegospodarność) utkana jest cała ustawa. Objętość artykułu nie jest ich w stanie wyczerpać, staram się jednak sygnalizować je na bieżąco na facebookowym profilu mojej kancelarii.
Autor: Licencjonowany doradca podatkowy (nr 1030). Prezes zarządu Okulscy Księgowość Sp. z o.o. Propagator przedsiębiorczości. Wykładowca Uczelni ASBIRO, Uczelni £azarskiego, Akademii Leona Koźmińskiego, Politechniki Warszawskiej i.in. W latach 2013-2014 Ekspert podatkowy ZPP. Współtwórca grupy „Nowoczesna Przedsiębiorczość” nawołującej do prowadzenia liberalnej polityki proprzedsiębiorczej w Polsce