To już kolejny odcinek niekończącej się sagi pt. „jak rząd rzuca kłody pod nogi polskich przedsiębiorcom i pracownikom". Praca i prowadzenie własnej działalności w Polsce wygląda jak zabawa w kotka i myszkę. Jeśli przedsiębiorca znajdzie legalny sposób na zoptymalizowanie wysokości danin publicznych, to urzędnicy wydają stosowną interpretacje, która skutecznie ten sposób zamyka lub utrudnia.
Wspomniana interpretacja Urzędu Skarbowego była odpowiedzią na zapytanie pewnego przedsiębiorcy prowadzącego jednoosobową działalność gospodarczą i posiadającego umowę na świadczenie usług obejmujących zarządzanie jednym z działów przedsiębiorstwa.
US rozszerza niekorzystną interpretację na kolejną grupę
Sprawa z pozoru była dość prosta, ponieważ pytający prowadził jednoosobową działalność gospodarczą. Jednocześnie był związany z pewną firmą kontraktem menedżerskim. Zgodnie z nim odpowiadał za zarządzanie jednym z jej działów. Dzięki temu, że prowadził jednoosobową działalność gospodarczą mężczyźnie skorzystał z prawa do wyboru stawki liniowej w zakresie podatku PIT.
Stawka podatku PIT przy wyborze liniowego podatku wynosi 19 proc., co w takim przypadku jest stosunkowo niewiele, jeśli mówimy o najwyższym pułapie wynagrodzeń dla menedżerów. Przedsiębiorca nauczony zapewne doświadczeniem postanowił uzyskać od Urzędu Skarbowego potwierdzenie, że takie rozliczenie jest prawidłowe.
Odpowiedź urzędu była jednak taka, że zarządzanie działem firmy nie może być traktowane jako działalność gospodarcza nawet, jeśli jest to zapisane w kontrakcie menedżerskim. Co prawda polskie prawo nie opiera się o orzecznictwo i kazusy, ale wydając taką interpretację US niebezpiecznie otworzył sobie możliwość kwestionowania wszystkich tego typu umów i przerzucania przedsiębiorców z 19 proc. podatku liniowego do skali podatkowej, w której w drugim progu opodatkowanie wynosi aż 32 proc.
W umowie zawartej przez przedsiębiorcę ze spółką znalazły się zapisy o konkretnych i ściśle określonych obowiązkach, na które składało się nawiązywanie współpracy z kontrahentami, wydawanie poleceń pracownikom czy prowadzenie negocjacji w imieniu spółki.
Fiskus zdecydował, że takie czynności nie powinny być rozliczane jak działalność gospodarcza. Urzędnicy powołali się na art. 13 pkt 9 ustawy PIT, w którym czytamy, że dochód uzyskany z pełnienia funkcji zarządzających nie może być traktowany jako działalność gospodarcza. Według Urzędu Skarbowego dochód takich osób jest dochodem osobistym i dlatego nie może być objęty podatkiem liniowym.
Problem w tym, że dotychczas Urząd Skarbowy ograniczał w ten sposób wyłącznie osoby zarządzające całą spółką, czyli krótko mówiąc do prezesów spółek i członków zarządu. Nic nie stało na przeszkodzie, aby menedżerowie poszczególnych działów rozliczali się na podstawie liniowego PIT.
Wydając taką interpretację urzędnicy uniemożliwili tysiącom osób obniżenie swoich podatków, a ekonomiści zaczęli bić na alarm, że de facto tym samym owe tysiące małych firm zostanie wypchniętych poza polski system fiskalny. I wszystko wskazuje na to, że mają oni rację, gdyż tendencje dotyczące przenoszenia działalności poza Polskę są obecnie mocno rosnące.
Nowa interpretacja jako zapowiedź kontroli przedsiębiorców?
Nie umyka uwadze także fakt, że interpretacja Skarbówki wydana polskiemu przedsiębiorcy jest w zgodzie z głośnym pomysłem znanym pod wiele mówiącą nazwą „test przedsiębiorcy”. Mimo oficjalnych zapewnień, że rząd wycofał się z pomysłu, zaczął być wprowadzany w życie w formie… „zwykłych” kontroli.
Fora internetowe aż huczą od dyskusji w temacie: „mam kontrolę US” lub „mam kontrolę ZUS” i pytań jak ją przejść. Urzędnicy sprawdzają czy zarządzający oraz wszystkie osoby współpracujące na umowach B2B nie powinny pracować na umowach o pracę i być oskładkowane oraz opodatkowane jak pracownicy, a nie przedsiębiorcy.
Testowanie przedsiębiorców uderza w jeszcze większą firm z sektora M¦P niż tylko w kadrę zarządzającą. Dotyczą także programistów, marketerów, grafików, a nawet dziennikarzy.
Działania rządu mają na celu uszczelnienia systemu poboru danin społecznych w Polsce, które pozwolą rządzących na szerszą politykę socjalną. To oczywiste i absurdalne zarazem biorąc pod uwagę skąd faktycznie pochodzą w Polsce podatki – właśnie z sektora M¦P (sic!). Skutecznie zniechęca to przedsiębiorców i potencjalnych adeptów przedsiębiorczości do rozwoju biznesu, tworzenia miejsc pracy, napędzania koniunktury i… płacenia podatków.
Menedżerów na umowach o pracę także czekają niekorzystne zmiany
Od lat zawodowo przyglądając się brytyjskiej administracji, doszłam do wniosku, że polska administracja publiczna nastawiona jest na niszczenie wszelkich przejawów przedsiębiorczości. Jest to oczywiście pokłosie dawnego systemu, jednak – jak się okazuje – nie tylko biznesowi się obrywa.
Wygląda na to, że równie nielubiani są wysoce wykwalifikowani specjaliści, którzy zarabiają znacznie powyżej średniej krajowej. Nie są przedsiębiorcami i płacą wysokie podatki w drugim progu, jednak to za mało. Niedawno rząd zapowiedział, że w budżecie na rok 2020 znajdzie się zapis znoszący górny limit składek na ZUS. I choć zapis ten jest szeroko krytykowany ze strony pracodawców i ekspertów, to rząd nie wycofuje się ze swoich planów. Co w praktyce oznacza zniesienie limitu składek?
Obecnie limit wynosi 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia w Polsce. W tym roku limit ten wynosi dokładnie 11.912 złotych, co oznacza, że za osoby zarabiające w skali miesiąca powyżej tej kwoty pracodawcy od pewnego momentu nie muszą odprowadzać części składek. Zniesienie limitu sprawi, że koszty pracy po raz kolejny zostaną podniesione. Pracownicy mogą być z tego powodu mocno zachęcani przez pracodawców do przechodzenia na własną działalność gospodarczą. Pracodawca utrzyma, a nawet zmniejszy swoje koszty.
Były pracownik na pewno, ale czy na długo to nie wiadomo. Zaoszczędzi przechodząc na ZUS dla przedsiębiorców, nawet zakładając, że nie otrzyma ulgi na pierwszą działalność ze względu na fakt, że świadczy usługi dla byłego pracodawcy pod warunkiem, że otrzyma na umowie B2B co najmniej kwotę brutto ze swej umowy o pracę.
Może także skorzystać z opodatkowania podatkiem liniowym, lecz tu jednak czyha kolejna pułapka: jeśli jest menedżerem to Skarbówka może zakwestionować zasadność zastosowania korzystniejszego opodatkowania liniowego. Koło się zamyka. Dodatkowo urzędnicy z pewnością przyglądać się będą wszystkim zmieniającym etat na działalność gospodarczą w ramach zapowiadanego na rok 2020 „uszczelniania systemu poboru świadczeń publicznych”. Zatem to potencjalnie kolejna grupa, która przejdzie przyśpieszony kurs przedsiębiorczości i będzie szukać korzystnych rozwiązań optymalizacyjnych. Nic nie motywuje bowiem tak, jak zauważalne pogorszenie poziomu przychodów.
Spółka poza Polską to rozwiązanie legalne i korzystne
O ile do prowadzenia w Polsce działalności gospodarczej potrzeba nie lada sprytu i uporu, to w Wielkiej Brytanii nie trzeba wiele więcej niż szczere chęci. Na blogu Admiral Tax często porównujemy oba kraje w zakresie prowadzenia firmy. Wśród korzyści prowadzenia firmy na Wyspach można wymienić niską stawkę podatku VAT, brak wymogu posiadania kasy fiskalnej czy w końcu osławiona kwota wolna od podatku, która wynosi 12,5 tys. funtów, czyli około 60 tys. złotych. Dodatkowo optymalizowanie przychodów może odbywać się na kilka innych sposobów, które w Polsce nie są możliwe, a w Wielkiej Brytanii – zwyczajowe. Rozsądnym rozwiązaniem jest zamknięcie działalności w Polsce oraz rezygnacja z innych form zarobkowania w kraju i otwarcie działalności w Wielkiej Brytanii, lub – zależnie od poziomu przychodów – w innym przyjaznym podatkowo kraju.
Wiele państw oferuje obecnie doskonałe możliwości prowadzenia firm, ukierunkowując się na „współczesnych nomadów”, którzy swoje usługi mogą świadczyć niezależnie od miejsca, w którym się znajdują (m.in. programowanie, marketing, zarządzanie, usługi translatorskie czy dziennikarskie). Należy podkreślić, że jest to nie tylko legalne rozwiązanie, ale bezpieczne i zwyczajnie rozsądne. Szczególnie jeśli mówimy o grupie dobrze zarabiających menedżerów.
Minimalne ryzyko i mniejszy stres niż w Polsce
Jedną z częstych obiekcji co do prowadzenia firmy poza Polską jest fakt, że mając firmę w innym kraju nasz ośrodek interesów życiowych pozostaje w Polsce, zatem jesteśmy jej rezydentami i nadal podlegamy polskiemu prawu. Oczywiście zachęcam do samodzielnego zgłębienia tematu, sugerując jedynie, by pamiętać, że rezydencja podatkowa właściciela spółki limited i rezydencja samej spółki LTD to dwie odrębne rzeczy. Wszelkie tajemnice zagranicznych spółek – w tym finansowe – są chronione prawem zgodnie z rezydencją firmy.
Otwierając lub kupując istniejącą spółkę LTD koniecznie jest pozbycie się jednak wszelkich innych polskich źródeł przychodu, co spowoduje, że dla polskiego fiskusa przy zerowych przychodach podlegających opodatkowaniu w kraju będziemy transparentni podatkowo. Wiele przedsiębiorców odczuwa w takim momencie po prostu ulgę.
Nie jest tajemnicą, że przedsiębiorcy prowadzący swój biznes w Polsce obawiają się zmian ZUS, VAT i PIT oraz planowanych wzmożonych kontroli przedsiębiorstw. Wiele z kontroli nie jest wcale zapowiadanych, jak np. odwiedziny urzędników przed nadaniem numeru VAT-UE. To duży stres, który odciąga od sedna biznesu i niekorzystnie się odbija na życiu prywatnym i zawodowym.
Portal MamBiznes.News niedawno powołał się na ankietę, w której okazało się, że polscy przedsiębiorcy prowadzący swoje firmy na Wyspach, mimo niepewności związanych z twardym Brexitem twierdzą, że ich stres jest o wiele mniejszy niż ten, którego doświadczają ich polscy partnerzy na co dzień. Myślę, że to wysoce znamienne.
Autorka jest Dyrektorem Zarządzającym Admiral Tax, kancelarii zajmującej się optymalizacją podatkową przedsiębiorców oraz przenoszeniem polskich firm do Wielkiej Brytanii