Czy istnieje w ogóle coś takiego jak stabilne zatrudnienie? Nie dzisiaj... (nawet prowadząc własny biznes rzadko można poczuć się stabilnie). Weźmy przykład poruszony w książce Nassim’a Nicholas’a Taleb’a pt. „Antykruchość” (bardzo polecam!), gdzie opisanych zostaje dwóch braci, mieszkających i pracujących w tym samym mieście: pierwszego – trudniącego się zawodem taksówkarza, drugiego – będącego pracownikiem dużego banku.
Kto ma rację?
Dochody bankowca tkwiącego na wysokim stanowisku przez 20 lat są przewidywalne i łatwo je planować, czuje się bezpiecznie i stabilnie – ale w czasie gdy wybucha kryzys, jego stanowisko zostaje zlikwidowane i nagle, z dnia na dzień, traci wszystkie swoje dochody i możliwość ich uzyskiwania. Utrata pracy dla bankowca jest ogromnym ryzykiem i ma potężne konsekwencje odbijające na jego bezpieczeństwie finansowym.
A drugi brat – taksówkarz? Ma licencję i od dwudziestu lat pracuje rozwożąc swoich klientów po różnych rejonach miasta. I na dodatek w całej swojej karierze miał tylko jeden dzień bez kursu. Z powodu zmienności dochodów, taksówkarz zazdrości bratu pracującemu w banku tej „stabilności
i bezpieczeństwa”, ale jest to pozorne bezpieczeństwo. Dlaczego? Bankowiec ma tylko jednego, dużego pracodawcę – jest od niego w 100 proc. uzależniony – a taksówkarz ma wielu (nieskończoną ilość) klientów, może ich wybierać, a jeżeli odczuwa mniejsze dochody, to zmienia dzielnicę na inną, w której zdobywa się więcej klientów. Jest w tym trochę racji? Oczywiście. Tym bardziej, że oboje mają podobne dochody w skali roku. Widzimy, że taksówkarz jest bardziej odporny i bardziej przygotowany do szeregu często występujących zmian i wstrząsów niż bankowiec, którego z rynku potrafi zrzucić jeden wstrząs, nieoczekiwana zmienna.
Nie bez powodu najwięksi inwestorzy na świecie przypominają o zasadzie „wielu zmiennych dochodów z różnych źródeł”, bowiem tak prowadzona polityka „portfela” pozwala uchronić się przez dużymi zmianami – np. nagłą utratą pracy. Dlatego należy się zastanowić, czy dla każdego ta wymarzona umowa o pracę będzie zbawiennym narzędziem gwarantującym sukces zawodowy. Nie ma czegoś takiego jak „bezpieczeństwo” zatrudnienia na umowie na czas nieokreślony (ani na żadnej umowie) – pracodawca może w każdej chwili podziękować Ci za pracę i wskazać przyczyny rozwiązania umowy. Gdyby było inaczej, moglibyśmy zwyczajnie przez całe życie pracować w jednej firmie i nigdy nic w niej nie robić – ale tak się nie dzieje, firmy wymagają coraz więcej (to dobrze), dlatego pracownicy zaczynają też wymagać coraz więcej od siebie (jeszcze lepiej!).
Podwyższanie poprzeczki
Kariera potrzebuje wstrząsów, dobrze abyśmy serwowali je sobie sami co jakiś czas – nie nakłaniam jednak do nałogowej zmiany pracy co chwilę, ale do stawiania sobie poprzeczki coraz wyżej. Jeśli czujesz zastój, zasiedzenie, Twoje myśli sieją spustoszenie krzycząc „nie jest aż tak źle, po co będę to zmieniał” – to najwyższa pora na zmianę. Lepszy taki wstrząs i pokuszenie się o nową pracę (jest o wiele mniejszy), niż duży wybuch, gdy firma np. zlikwiduje dane stanowisko pracy (to już groźny dla kariery cios).
Taleb w swojej książce przypomina, że bycie „antykruchym” (czyli odpornym) nawet na największe zmiany, porównać można do naturalnie występujących co jakiś czas pożarów lasu – które należy kontrolować, lecz nie zapobiegać im za wszelką cenę, bowiem nie dopuszczając do pożaru przez XX lat narażamy las na magazynowanie się łatwopalnych materiałów oraz ryzyko wybuchu tak ogromnego ognia, z którym sobie nie poradzimy.
Na podobnej zasadzie działają szczepionki – warto wpuścić wirusa w małej ilości, by uodpornić się na jego zmasowany atak. Wspomina również czytelnikom, by nie stać się głodnym osłem – któremu gdy doskwiera zarówno głód i pragnienie oraz stoi w takiej samej odległości od jedzenia
i wody, wreszcie zdechnie albo z głodu, albo pragnienia. Dlatego brak losowości to czasami jedyna droga do porażki – musimy narażać swoje kariery na ryzyko, inaczej będą one zwyczajnie „nieodporne” na różnego rodzaju niezależne (i coraz częściej występujące) zmienne. A na koniec, tak bardzo potrzebna nam czasami „losowość” decyzji, czyli coś z możliwości przetasowania ustalonego na sztywno schematu gry, w której się występuje. Taleb’a drażnią np. długie
i zawiłe jadłospisy, które narażają na coś w rodzaju tyranii wyboru oraz zostawiają z piekącym poczuciem, że „mogłem zamówić coś innego”. Nie bójmy się losowości, zmian, ryzyka! Zmieniłeś pracę w ciągu 10 lat aż 5 razy?
Potraktuj to jako zaletę, niewątpliwie jesteś bardziej odporny na rynku pracy niż ktoś będący przez 10 lat w jednej firmie – tak to zaprezentuj pracodawcy, który będzie niezadowolony z Twojej „niestałości”. Ta właśnie niestałość i zmienność przyniesie niesamowite doświadczenia, kontakty, unikalną wiedzę i rzeźbę charakteru, których razem nie mógłbyś zdobyć w jednym miejscu. Dlatego dzisiaj jesteś dobrym kandydatem, bo byłeś w miejscach, o których wielu nie ma najmniejszego pojęcia.
Porzucenie strefy komfortu
Wiem jak trudnym może być porzucenie strefy komfortu, bezpieczeństwa oraz tej szerzonej wszędzie stabilności życia. Ale jeżeli jutro chcemy być jeszcze silniejsi i bardziej odporni na dzisiejsze zdarzenia, to musimy nie bać się ich doświadczać. Wszystkie napotykane w karierze trudności przynoszą ostatecznie szansę na pokonanie własnych ograniczeń i rozwój umiejętności.
Odważnym jeszcze bardziej jest ten, który te trudności potrafi wywoływać również sam – jakby co jakiś czas wrzucając sobie jakąś przeszkodę pod nogę, tworząc nowy problem. To świetna metoda na doskonalenie. Dalej przytaczając Taleb’a, można to porównać do prawa Wolffa – „wasze kości zgęstnieją jeżeli będą poddawane sporadycznym obciążeniom„. I nie bez przyczyny mówi się, że dzisiaj jesteśmy silniejsi o to, co pokonaliśmy wcześniej. Podsumowując, już we własnym imieniu – czym najbardziej udało mi się umocnić własną karierę? Tym, że zawsze rezygnowałem z pracy, gdy czułem, że to już czas, bez myślenia o obawach „co to będzie” czy też pomijając słowa bliskich mi osób: „ależ jesteś nierozsądny, nie masz jeszcze nowej pracy, poczekaj z tym wypowiedzeniem.
Podsumowując, pisząc, przytaczając różne przykłady, pamiętam zawsze o tym, że moje osobiste doświadczenia nie zawsze będą kwalifikowały się pod wysuwanie wniosków o jakiejś koncepcji (słusznie zauważa to również autor Antykruchości), ale będą nadawać przytoczonym opiniom autentyczności i tworzyć szczery przekaz. Nie zależy mi na tym, by pisać nieszczerze.
Chciałbym móc stale przekonywać ludzi, którzy budują swoje życiorysy, tworzą ścieżki kariery (tak samo jak robiłem to 5, 10 i więcej lat temu – nie musząc do tego dojrzewać), że nie warto być zwolennikiem argumentu, z którego bierze się najwięcej naszych problemów – „że inni ludzie tak robią”.
I na tym powinienem już kończyć – nie chciałbym aby moje opinie urastały do rangi dobrych rad, do wskazywania drogi i do pomagania – bo wierzę, że czasami za bardzo „pomagać” jest równe „szkodzić”, a przynajmniej istnieje tutaj bardzo cienka granica (warto też popełniać błędy).
Autor posiada ponad 10 letnie doświadczenie na każdym szczeblu rozwoju działalności, w budowie strategii sprzedaży oraz digital marketingu dla b2b i b2c.
Pomaga przedsiębiorstwom budowie strategii reklamowych od postaw (zarządzanie operacyjne, zespołami, procesami), doradza w procesie realizacji strategii działań reklamowych w Polsce oraz globalnie w zakresie online marketingu.
Właściciel firmy www.one56.media