Tymczasem zdaniem ekspertów Banku DNB, automatyzacja produkcji jest szansą dla polskich przedsiębiorstw, nie tylko na zdobycie przewagi konkurencyjnej, ale jest także antidotum na coraz większe problemy z dostępem do siły roboczej. Jej rozpowszechnienie zależy jednak, zarówno od czynników ekonomicznych, jak i społecznych.
DNB i Deloitte zwracali już uwagę na pogłębiający się deficyt siły roboczej w raporcie „Kierunki2016. Polska w pułapce średniego dochodu”. Z badań, które przeprowadzono wśród polskich przedsiębiorców wynikało bowiem, że barierą rozwoju firm staje się nie brak kapitału, ale właśnie niedobór odpowiednio wykwalifikowanych pracowników.
– Jednym z rozwiązań tego narastającego problemu może być automatyzacja procesów i produkcji. Z punktu widzenia polskiej gospodarki większa automatyzacja oznacza większą efektywność gospodarczą. Na ostatecznie tempo wdrażania automatyzacji wpłynie jednak popyt, korzyści związane z wydajnością, zmiany regulacyjne, ale również społeczna akceptacja dla tego typu rozwiązań – mówi Marcin Prusak, Członek Zarządu ds. Bankowości Korporacyjnej w DNB Bank Polska S.A.
Polska z tyłu peletonu
Z najnowszego raportu OECD wynika, że średnia liczba robotów na tysiąc pracowników we wszystkich krajach OECD wynosi 6,23. Na tym tle najbardziej wyróżniają się Niemcy ze wskaźnikiem 14,45, Japonia (27,99) oraz Korea Południowa (25,65). Z krajów naszego regionu, oprócz Czech i Słowacji zadowalającym wskaźnikiem automatyzacji może pochwalić się jeszcze Słowenia z wynikiem 4,86 robotów na tysiąc pracowników. OEDC wyróżnia Czechy, Słowację, Słowenię oraz Węgry jako kraje, w których intensywność robotyzacji wzrosła od 2005 do 2015 roku od trzech do sześciu razy. Jeżeli nawet w ostatnich kilkunastu miesiącach polskie firmy zrobiły duży postęp w zakresie automatyzacji produkcji, to nadal dzieli je dystans nie tylko od liderów, ale też od najbliższych sąsiadów.
Inwestycja w automatyzację
We wszystkich państwach, podobnie jak w Polsce, w automatyzację produkcji inwestują przede wszystkim największe przedsiębiorstwa, w tym duże międzynarodowe koncerny i globalni gracze. Zazwyczaj wynika to z konieczności poniesienia dużych inwestycji. Z badania Deloitte wśród największych globalnych przedsiębiorstw wynika, że ich dotychczasowe koszty z tego tytułu wyniosły średnio 3,5 mln dolarów, a 78 proc. oczekuje zwiększenia nakładów finansowych na ten cel w ciągu kolejnych trzech lat. Natomiast ci, którzy są w fazie pilotażu automatyzacji planują wydać średnio 1,5 mln dolarów. – Dla globalnych graczy takie sumy być może nie są przeszkodą, ale dla polskich firm koszty automatyzacji, nawet biorąc pod uwagę dopłaty unijne, są niewątpliwie sporą barierą w jej wdrażaniu. Jednak bez poczynienia koniecznych inwestycji, trudno mówić o zyskaniu przewagi konkurencyjnej. Automatyzacja wpływa na efektywność, ale też jakość produktów – mówi Marcin Prusak.
Innowacyjność w dużej skali
Problemem jest również niewielki stopień innowacyjności polskiej gospodarki, co przekłada się na trudności we wdrażaniu nowych, bardziej zaawansowanych rozwiązań technologicznych. Należy jednak przyznać, że pod tym względem w ostatnich latach dużo się zmieniło. Udział nakładów wewnętrznych na badania i prace rozwojowe w PKB, osiągnął w 2015 r. 1 proc. wobec 0,94 proc. w 2014 r. i 0,77 proc. w 2011 r. W 2016 roku udział ten wyniósł 0,97 proc. Wciąż jednak zbyt niski jest tak zwany wskaźnik BERD, czyli udział przedsiębiorstw w wydatkach na B+R. Choć i w tym obszarze sytuacja się poprawia. Działalność innowacyjna niestety dotyczy przede wszystkim największych firm. Dane GUS pokazują, że w 2016 roku innowacje procesowe wprowadziło 15,2 proc. przedsiębiorstw przemysłowych. Ponad połowa z nich były to firmy zatrudniające powyżej 250 osób. Wśród tych, które zatrudniają od 10 do 49 pracowników tylko niespełna co dziesiąta firma zainwestowała w innowacyjne rozwiązania, które usprawniły proces produkcji.
Roboty w roli głównej
Najwięcej robotów w skali globalnej wykorzystywanych jest w sektorze wyrobów gumowych i plastikowych, branży elektronicznej, transportowej i wytwórczej. Z kolei najmniejsze zastosowanie mają w rolnictwie, górnictwie oraz energetyce. Czynności najbardziej podatne na automatyzację obejmują aktywności fizyczne, a także gromadzenie i przetwarzanie danych. Dlatego w przyszłości automatyzacja najprawdopodobniej najbardziej rozpowszechni się w produkcji, handlu oraz usługach hotelarskich.
Z danych Międzynarodowej Federacji Robotów wynika, że w 2016 roku sprzedaż robotów wzrosła o 16 proc. do 294 312 sztuk, co stanowi nowy rekord. Głównym motorem wzrostu był ponownie, podobnie jak rok wcześniej, przemysł elektryczny i elektroniczny, w których zapotrzebowanie na roboty wzrosło o 41 proc. rok do roku. Z szacunków wynika, że w 2020 roku w użyciu będzie ponad trzy milionów robotów w skali globalnej.
Obawa o bezrobocie technologiczne
Rosnąca liczba robotów wykorzystywanych w produkcji rodzi pytanie o zastąpienie pracy ludzi. Zjawisko to nosi miano bezrobocia technologicznego. Z badania Deloitte wynika, że automatyzacja procesów z wykorzystaniem robotów jest w stanie zastąpić pracę aż 20 proc. pracowników zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin. Firmy, które mają już doświadczenie w tym zakresie wyrażają opinię, że może być to nawet średnio 52 proc. Z kolei szacunki firmy McKinsey mówią, że podczas gdy mniej niż 5 proc. wszystkich zawodów można zautomatyzować całkowicie, to około 60 proc. wszystkich profesji można zautomatyzować w niemal jednej trzeciej czynności. A to oznacza, że więcej zawodów zmieni się, niż zostanie zautomatyzowanych.