Ci, którzy przechodzili rejestrację znaków w Polsce, wiedzą, że w dziedzinie własności przemysłowej nie ma łatwych odpowiedzi.
Każdy, kto próbował zarejestrować własny znak towarowy wie, że samo zdefiniowanie tego pojęcia, choćby na rodzimym gruncie, otwiera niekończącą się dyskusję z pogranicza prawa i semantyki.
Mimo rozmaitych subtelnych różnic w interpretacji tego, co może być znakiem towarowym w poszczególnych krajach Unii, z orzecznictwa wszystkich krajów europejskich można jednak wykrystalizować wspólną jego definicję.
Co podlega ochronie
Przyjmuje się, że znakiem towarowym jest takie oznaczenie towaru, które umożliwia identyfikację jego pochodzenia, czyli jego producenta. Marka nie może nieść jedynie informacji o cechach produktu, lecz ma ona wyodrębniać (identyfikować właśnie) dany produkt spośród innych należących do tej samej grupy towarów wytwarzanych przez konkurencję. Ponadto: w jakiejkolwiek formie znak miałby występować, musi także posiadać on swój kształt graficzny. W krajach Unii Europejskiej obowiązuje więc znana z praktyki polskiej ogólna zasada dotycząca tzw. zdolności odróżniającej znaku.
Odpowiadając, że ochronie podlega znak towarowy, nadal wiemy zbyt mało. Istotne są bowiem warunki, w jakich ta ochrona znakom przysługuje.
Niewygodne dziedzictwo
Podstawowa zasada rządząca prawem unijnym polega na tym, że przepisy wspólnotowe mogą jedynie „nakładać” się niejako na prawo krajów członkowskich. Tak więc znak zarejestrowany w Polsce, będzie nadal chroniony po naszym przystąpieniu do Unii. Rzecz jasna, tylko na terenie naszego kraju. Jeśli jednak taki sam znak jest obecnie zarejestrowany przez inną firmę na rynkach innych państw europejskich, po naszej akcesji firma polska będzie mogła już jedynie uznać ten fakt, gdyż obecny spis rejestracji w UE będzie obowiązywał również nowych członków, więc także Polskę.
Trzy ścieżki
Oczywiście na przejęcie tej unijnej schedy nie trzeba czeka, jak na ścięcie. Obecnie polskie przedsiębiorstwa, które chcą zapewnić prawną ochronę swoich znaków towarowych w krajach UE, planując chociażby eksport swoich towarów na te rynki, mają do wyboru jedną z trzech ścieżek rejestracyjnych.
Po pierwsze: można robić to trochę „na piechotę”. Ochronę marki można uzyskać przez samodzielnie (chociaż w istocie poprzez lokalnego rzecznika patentowego) zgłaszanie jej do poszczególnych urzędów patentowych w kolejnych państwach, w których chcemy chronić swój znak.
Po drugie: można też wybrać ścieżkę rejestracji w tzw. systemie madryckim. Wówczas poprzez polski Urząd Patentowy zgłasza się swój znak do urzędu w Genewie. W tej procedurze postępowania rejestracyjne uruchomione jedynie przez urząd w Genewie toczą się dalej niezależnie w każdym z państw Porozumienia Madryckiego (wszystkie kraje Unii i kilka spoza UE, np. Polska). Jeżeli któryś z krajów z jakiś powodów odmówi rejestracji, nie ma to wpływu na postępowanie rejestracyjne toczące równolegle się w pozostałych krajach. Ta właśnie reguła różni zasadniczo system madrycki od pozyskiwania ochrony w systemie znaku wspólnotowego, który stanowi trzeci i ostatni sposób ochrony znaku towarowego w UE.
Wszystko albo nic
Starania o zarejestrowanie znaku w systemie wspólnotowym wiążą się z pewnym ryzykiem. Otóż, jeśli jakikolwiek z krajów Unii odmówi rejestracji znaku, wówczas cała procedura w systemie wspólnotowym zostaje wstrzymana. System ten przewiduje zatem albo rejestrację na wszystkie kraje wspólnotowe albo na żaden.
I to zasadniczo różni go od rejestracji w systemie madryckim. Opatentowanie znaku wspólnotowego powoduje, że znak towarowy firmy będzie chroniony we wszystkich obecnie piętnastu, a po rozszerzeniu kolejnych krajach UE. Co istotne, stanie się to za sprawą pojedynczej rejestracji, po przejściu jednej tylko procedury.
Wszelkie formalności załatwia się w tym systemie poprzez Biuro do Spraw Harmonizacji na Rynku Wewnętrznym w Alicante w Hiszpanii (ang. Office for Harmonization in the Internal Market, w skrócie OHIM). Również w tej procedurze pośredniczyć musi pełnomocnik
lokalny, co oznacza, że nie można skorzystać z pomocy rzecznika patentowego, który nie prowadzi praktyki na terenie Unii.
Kiedy ci odmówią
Skoro odmowa rejestracji znaku w jednym chociażby kraju uniemożliwia przeprowadzenie procedury w systemie wspólnotowym, wielkiej wagi nabierają kryteria, według których taka odmowa może być udzielona.
W zasadzie OHIM może odmówić rejestracji znaku tylko w przypadku, gdy stwierdzi, iż dane oznaczenie nie posiada cech, które pozwalałyby na wprowadzenie go do obrotu jako znak towarowy. Stanie się tak na pewno w przypadku, gdy znak ów nie będzie miał zdolności odróżniającej w jednym chociażby kraju Unii.
Kiedy się sprzeciwią
Zgoda na rejestrację wydaną przez OHIM nie musi jednak oznaczać pełnego sukcesu. Biuro w Alicante zajmuje się bowiem jedynie poszukiwaniem znaków podobnych do proponowanego znaku wśród tych zarejestrowanych jako znaki wspólnotowe. Ponadto hiszpańskie biuro przesyła wzór aplikującego znaku do wszystkich krajowych urzędów patentowych w UE z wyjątkiem Niemiec, Francji i Włoch. Jednak nawet jeśli okaże się, że znak podobny już funkcjonuje jako zarejestrowany w pojedynczych krajach UE na drodze procedur krajowych, OHIM nie odmówi rejestracji naszego znaku w procedurze wspólnotowej. Zostaniemy jedynie lojalnie o takiej zbieżności powiadomieni. Uprawnieni z praw wcześniejszych mogą jednak – i zapewne będą – dochodzić swoich interesów w procedurze sprzeciwu.
Czujność wielce wskazana
Na zgłoszenie sprzeciwu potencjalnie zainteresowani wyłącznymi prawami do znaku mają tylko trzy miesiące. Czas biegnie od momentu opublikowania przez OHIM zamiaru rejestracji znaku wspólnotowego.
Ważne są zatem kryteria, na których można oprzeć swój sprzeciw. Kryterium jest w zasadzie jedno: wspomniane „wcześniejsze prawo do znaku”. Przysługuje ono podmiotowi, który:
- zgłosił wcześniej znak wspólnotowy,
- zgłosił wcześniej znak krajowy w państwie członkowskim,
- zgłosił wcześniej znak międzynarodowy choćby w jednym z krajów członkowskich,
- posługuje się znakiem powszechnie znanym,
- posługuje się znakiem niezarejestrowanym lecz na terenie któregokolwiek z państw członkowskich posiada do niego prawo wyłączne (prawo do wizerunku, do nazwy spółki lub inne prawa osobiste).
Pięć lat i trzy miesiące
Warto sobie uświadomić, że każdej chwili może się okazać, iż znak towarowy polskiej firmy, który zarejestrowany jest tylko w Polsce, staje się właśnie przedmiotem rejestracji w systemie wspólnotowym! Po naszej akcesji nie odbierze nam to prawa do jego używania w Polsce, co więcej, będziemy mogli przeciwstawić się używaniu w na terenie naszego kraju znaku wspólnotowego, jednak już nie poza jego granicami. Co może uczynić już dziś polski przedsiębiorca, który chce zapewnić sobie prawo do wyłącznego używania swego znaku także na rynkach unijnych? Pozostaje mu dokonać rejestracji na drodze jednej z trzech opisanych powyżej ścieżek.
Kiedy już tego dokona wystarczy jedynie... śledzić pilnie publikacje OHIM. Pilnie i nie rzadziej niż co trzy miesiące. Tylko w ciągu tych trzech miesięcy przysługuje prawo do sprzeciwu, którego wykorzystanie może (choć przecież nie musi) uniemożliwić rejestrację znaku, który został zakwestionowany, jako np. zbyt podobny do naszego.
Skoro mowa o okresach karencji, warto pamiętać jeszcze o jednym: jeśli po pięciu latach od chwili rejestracji znak nie zacznie być używany, właściciel traci prawa na jego wyłączność.
Rozszerzone prawo sprzeciwu
Obecnie na rynkach europejskich funkcjonuje 135 tys. znaków wspólnotowych (nota bene z Polski spłynęły dotychczas 53 zgłoszenia). Obowiązek ich respektowania zostanie nałożony na polskie firmy automatycznie w chwili naszego przystąpienia do UE, władze unijne nie są zobowiązane do wydawania w tym względzie żadnych nowych publikacji, czy tym bardziej tłumaczeń wcześniejszych.
Aby jednak wyrównać szanse firm z państw kandydujących, przewiduje się, że także posiadaczom znaków zarejestrowanych wyłącznie w Polsce będzie przysługiwało prawo sprzeciwu wobec znaków wspólnotowych. Będzie ono mogło dotyczyć jednak tylko tych znaków wspólnotowych, które zostaną zgłoszone do rejestracji na sześć miesięcy przed rozszerzeniem UE, a więc do 1 listopada 2004 r. Aby jednak chronić również stronę państw członkowskich przed ewentualnymi działaniami spekulacyjnymi podmiotów z państw kandydujących, sprzeciwiający się będzie musiał wykazać, że posiadany znak (będący podstawą sprzeciwu) uzyskał w dobrej wierze. Zasada „dobrej wiary” jest bowiem jedną z fundamentalnych reguł obowiązujących w udzielaniu wszelkich patentów.
Kiedy warto?
Przy założeniu, że chcemy swój znak chronić we wszystkich krajach UE warto rozważyć pozyskanie znaku wspólnotowego. Procedura będzie droższa niż w systemie madryckim, na przeprowadzenie jej z sukcesem trzeba 5-6 tys. Euro. Samo jej zainicjowanie to koszt 2 tys. euro.
Z drugiej strony procedura znaku wspólnotowego jest sporo szybsza: trwa 18 miesięcy, podczas gdy na przeprowadzenie procedury w systemie madryckim potrzeba dwóch lat przedłużonego o czas potrzebny na rejestrację w kraju.
Zdaniem Marka £azowskiego, z kancelarii S. £azewska i Syn, opłacalność pozyskiwania znaku wspólnotowego zależy od kilku czynników. Z ekonomicznego punktu widzenia koszty procedury zwracają się wówczas gdy planujemy zastrzeżenie praw przynajmniej w sześciu krajach UE. Warto – gdy dysponujemy marką stosunkowo unikalną, co do której istnieje duże prawdopodobieństwo, że nie jest zarejestrowana w żadnym z krajów UE. Warto też w końcu wtedy gdy mamy już jakieś pojedyncze prawa do znaku w jednym z krajów UE. £atwiej się będzie układać z potencjalnym konkurentem, jeśli okaże się, że posiada on prawo do „naszego” znaku, np. w Niemczech, podczas gdy my mamy je we Francji.