Dzisiaj jest: 25.11.2024, imieniny: Elżbiety, Katarzyny, Klemensa

W biznesie ciągle wiele niewiadomych

Dodano: 19.07.2015 Czytane: 18

Nawet jeśli tendencje są już zarysowane i z grubsza rozpoznane, zagadką może pozostawać ich nasilenie, a i nieoczekiwanych zwrotów nie można wykluczyć.

Przepisów ci u nas dostatek, a będą nowe

Jak wynika z wyliczeń firmy doradczej Grant Thornton, w 2014 r. w Polsce wyprodukowano 25 634 strony maszynopisu nowych przepisów prawa, co stanowi rekordowe osiągnięcie w naszej historii. Zdecydowanie nietrafione są więc zarzuty, że władza robi niewiele, by zmienić rzeczywistość. Obecny rok rekordom ustawodawczym nie będzie sprzyjał ze względu na wybory prezydenckie i parlamentarne. Ale za to możemy oczekiwać w związku z tym rekordowej liczby pomysłów i propozycji w różnego rodzaju dziedzinach życia i biznesu. Tymi które dopiero zostaną zgłoszone, na razie nie musimy się przejmować. Lepiej skoncentrować się na tych, które już wchodzą do obiegu.

Do najważniejszych zmian w prawie, dotyczących biznesu, należą bez wątpienia przygotowywane właśnie przepisy Ordynacji podatkowej oraz Prawo o działalności gospodarczej, a także Kodeks budowlany. Kiedy i jak się to skończy, nie jest jeszcze do końca przesądzone. Na razie trwają dyskusje nad propozycjami prezydenta, by wprowadzić rozwiązanie zakładające, że wątpliwości w kwestiach podatków rozstrzygane będą na korzyść podatnika. Ministerstwo Finansów ma do tego pomysłu zastrzeżenia. Ministerstwo Pracy pracuje intensywnie nad zmianami, mającymi na celu między innymi ograniczenie do łącznie trzech lat możliwości podpisywania z pracownikiem umów na czas określony. Jeszcze przed wakacjami ma zostać uchwalone przez Sejm nowe Prawo restrukturyzacyjne, które ma na celu wprowadzenie zmian, umożliwiających firmom znajdującym się w kłopotach finansowych uniknięcie restrykcyjnych procedur upadłościowych, kończących się najczęściej likwidacją przedsiębiorstwa.

Na razie doczekaliśmy się wzrostu składek na ZUS, podwyższenia wysokości płacy minimalnej do 1750 zł brutto, wprowadzenia kas fiskalnych u fryzjerów, lekarzy i prawników oraz możliwości płacenia kartą w urzędach skarbowych.

Gospodarka rośnie, aż miło

Choć opublikowane niedawno dane za trzy ostatnie miesiące 2014 r. wskazują na niewielkie osłabienie tempa wzrostu gospodarczego, sięgającej 3,1 proc. dynamiki PKB mogą nam pozazdrościć niemal wszyscy, nie tylko w Europie, ale i na świecie. Pod tym względem znaleźliśmy się znów w czołówce, ustępując jedynie krajom rozwijającym się. Choć pierwszy kwartał tego roku prawdopodobnie nie przyniesie jeszcze wyraźniejszego przyspieszenia, to możemy na nie liczyć szczególnie w drugiej połowie 2015 r. W całym roku PKB ma szanse zwiększyć się o około 3,5 proc. Wiele będzie zależeć od sytuacji u naszych największych partnerów, ale na spowolnienie u nich jesteśmy już wystarczająco uodpornieni. Pozytywnie możemy natomiast odczuć szybszą i mocniejszą poprawę w strefie euro.

Choć w pierwszych miesiącach dostrzegalne było nieco słabsze niż się spodziewano tempo wzrostu niektórych parametrów, na przykład takich jak sprzedaż detaliczna czy produkcja przemysłowa, nie są to jednak sygnały świadczące o kłopotach lecz raczej zjawiska sezonowe i przejściowe. Tendencje w zakresie wzrostu inwestycji i eksportu sygnalizują, że główne motory naszej gospodarki wchodzą na wyższe obroty i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Wręcz przeciwnie, w zawiązku ze zbliżającym się startem nowych programów z Unii Europejskiej, możemy spodziewać się przyspieszenia inwestycji. Warto przypomnieć, że w najbliższych latach będziemy mieć do wykorzystania aż 82,5 mld euro, co w połączeniu z niezbędnymi środkami własnymi będzie stanowić potężny zastrzyk wspomagający firmy. Bardzo dobra sytuacja na rynku pracy także pokazuje, że zwiększy się też osłabiona ostatnio skłonność do zakupów, a więc do wzrostu gospodarczego przyłoży się bardziej także konsumpcja, która już wielokrotnie w przeszłości ratowała naszą gospodarkę przed kłopotami.

Deflacja zaskakuje, ale nie straszy

Jedną z najbardziej zaskakujących tendencji, z jakimi mamy do czynienia, jest spadek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych, czyli deflacja. Wskaźnik ten zniżkuje już od lipca ubiegłego roku, a więc nadspodziewanie długo, a do tego tendencja ta jeszcze się nasila. W lutym deflacja sięgnęła aż 1,6 proc. Prawdopodobnie w kolejnych miesiącach będzie już słabsza, ale jej zniknięcia możemy się spodziewać dopiero pod koniec roku. Choć deflacja budzi poważne zaniepokojenie w większości krajów europejskich, dla nas nie powinna stanowić źródła obaw. Jest ona groźna tam, gdzie tempo wzrostu gospodarczego jest niskie. W naszym przypadku deflacja nie świadczy o kłopotach gospodarki, lecz związana jest głównie z czynnikami zewnętrznymi. Do tych ostatnich należy zaliczyć przede wszystkim skutki rosyjskiego embarga na nasze produkty, głównie rolno-spożywcze oraz spadek cen ropy naftowej. Dla przykładu, w lutym ceny żywności były o ponad 4 proc niższe niż rok wcześniej, a za paliwo płaciliśmy o ponad 17 proc. mniej.

Surowcowe załamanie

Jednym z najbardziej spektakularnych zjawisk w ostatnich miesiącach były silne spadki na rynku surowców. Dotyczyło to niemal wszystkich ich grup, ale w szczególności ropy naftowej. Największą falę jej przeceny mamy już za sobą. Od czerwca 2014 r. do połowy stycznia bieżącego roku notowania ropy obniżyły się o połowę., do poniżej 50 dolarów za baryłkę. Luty przyniósł odreagowanie tej tendencji i zwyżkę do ponad 60 dolarów, jednak sytuacja wciąż jest bardzo chwiejna. Zdania co do dalszego kształtowania się notowań są podzielone. Prawdopodobnie kolejne duże spadki już nam nie grożą, ale nie ma się też co obawiać drastycznego wzrostu notowań ropy. Jej średnie notowania powinny w najbliższych miesiącach mieścić się w przedziale 50-60 dolarów za baryłkę. Nie ma więc raczej co liczyć na tańsze tankowanie, a na ceny na stacjach spory wpływ będzie mieć kurs dolara, którego tendencje raczej nie wróżą dobrze kierowcom.

Mocno w dół poszły też notowania pozostałych surowców energetycznych, na przykład węgla oraz metali, w szczególności miedzi. Przecena nie ominęła także większości surowców rolnych. W ciągu ostatniego roku ceny pszenicy zniżkowały o ponad jedną czwartą. Sytuacja na rynkach surowcowych nie zmieni się radykalnie, dopóki nie będzie zauważalna wyraźna poprawa kondycji globalnej gospodarki.

EBC drukuje, RPP redukuje, czekamy na Fed

Gospodarka poprawia się zaś wyraźnie jedynie w Stanach Zjednoczonych. Największy niepokój budzi spowolnienie rozwoju w Chinach. Japonia radzi sobie ze zmiennym powodzeniem, głównie dzięki silnemu wspomaganiu ze strony tamtejszego banku centralnego. Po nadzwyczajne środki, mające pobudzić wzrost, zmuszony był sięgnąć również Europejski Bank Centralny. Po wielu próbach stosowania tradycyjnych metod polityki pieniężnej, zdecydował się w końcu, wzorem amerykańskiej rezerwy federalnej, na rozpoczęcie skupu obligacji skarbowych państw strefy euro. Skup rozpoczął się dopiero w marcu i ma potrwać co najmniej do września 2016 r. Przez ten czas EBC będzie kupował na rynku wtórnym obligacje państw strefy euro o wartości 60 mld euro miesięcznie. Na efekty, widoczne w realnej gospodarce, trzeba będzie poczekać przynajmniej kilka miesięcy. Podobny program w Stanach Zjednoczonych realizowany był przez kilka lat i tyle mniej więcej trzeba było, by rozruszać gospodarkę. Po wygaszeniu pod koniec ubiegłego roku trzeciej tury skupu obligacji, amerykańska rezerwa federalna przymierza się do kolejnego kroku, mającego na celu normalizację polityki pieniężnej, czyli do pierwszej od sześciu lat podwyżki stóp procentowych.  To wydarzenie może mieć poważne konsekwencje dla rynków finansowych na świecie.

Częściowo już są one widoczne, między innymi w postaci umocnienia się dolara.
Rada Polityki Pieniężnej zmuszona została do kontynuacji łagodzenia polityki pieniężnej i obniżenia stóp procentowych. Skłoniła ją do tego wspomniana, nasilająca się deflacja oraz działania EBC. Podstawowa stopa procentowa od marca wynosi 1,5 proc. – powoduje to spadek kosztu pieniądza, a więc obniżenie się oprocentowania kredytów i lokat. Stawka WIBOR, obrazująca rynkowy koszt pieniądza i stanowiąca podstawę ustalania oprocentowania kredytów, obniżyła się po decyzji RPP do 1,65 proc. To trudny czas dla posiadaczy oszczędności i wolnego kapitału, którzy muszą godzić się z niskim oprocentowaniem lokat i odsetkami od obligacji skarbowych, sięgającymi 2-2,5 proc. Więcej powodów do zadowolenia mają posiadacze kredytów oraz osoby i firmy planujące zaciągnąć zobowiązania. Jednak rzeczywiste koszty kredytów nie zmniejszają się aż tak bardzo, jak można by się spodziewać. Rynkowy koszt pieniądza to niejedyny składnik oprocentowania kredytów, a banki rekompensują sobie jego niski poziom, stosując wysokie marże. Wciąż dobrym rozwiązaniem, zarówno dla oszczędzających i inwestorów, jak i przedsiębiorców poszukujących źródeł finansowania, pozostają obligacje korporacyjne. Według wyliczeń portalu obligacje.pl średnie oprocentowanie obligacji, emitowanych przez firmy, wynosiło w połowie marca około 6 proc. To warunki atrakcyjne dla obu stron, czyli inwestorów i przedsiębiorców, nie dziwi więc spore zainteresowanie tymi papierami.

Polityka pieniężna rządzi rynkami

To właśnie działania banków centralnych mają największy wpływ na sytuację na rynkach finansowych. Widoczne jest to przede wszystkim na rynku walutowym, na którym mamy do czynienia z dynamicznym umocnieniem się dolara wobec euro oraz większości pozostałych walut. Kurs euro spadł z 1,4 w połowie ubiegłego roku do 1,05 dolara w marcu 2015 r.

Wszystko wskazuje na to, że wkrótce euro będzie można wymienić na dolara w proporcji jeden do jednego. Rozbieżne kierunki polityki pieniężnej EBC i Fed powodują, że z taką sytuacją możemy mieć do czynienia prze dłuższy czas. Jej konsekwencją jest sytuacja na naszym rynku, na którym drożeje dolar, zaś kurs euro idzie w dół. Kurs dolara w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy poszedł w górę z około 3 do 3,9 zł, czyli o prawie jedną trzecią. Za euro w marcu trzeba było płacić około 4,12 zł, czyli mniej więcej tyle samo, co w czerwcu ubiegłego roku. Po drodze mieliśmy jednak do czynienia z dużymi zawirowaniami, związanymi z sytuacją na Ukrainie oraz decyzją szwajcarskiego banku centralnego o uwolnieniu kursu franka. W okresie największego nasilenia niepokojów na rynkach finansowych, pod koniec ubiegłego roku, kurs euro skoczył do 4,3 zł. Podobną cenę przez krótki czas trzeba było płacić za franka.

W najbliższej przyszłości trzeba się liczyć z utrzymaniem dotychczasowych tendencji. Generalnie złoty powinien lekko się umacniać, jednak będzie to widoczne raczej wobec euro i franka, niż dolara. Ponowny wzrost niepokoju, wywołany wydarzeniami o charakterze geopolitycznym, może się na naszej walucie odbić niekorzystnie.
 

£ukasz Lefanowicz
Prezes GERDA BROKER

Polecane
Zapisz się do newslettera:
Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach marketingu usług i produktów partnerów właściciela serwisów.