¯yjemy w niezwykle ciekawym kraju, gdzie absurdy życia prześcigają się o palmę pierwszeństwa.
Jednym z najbardziej wdzięcznych tematów z zakresu absurdu jest prowadzenie biznesu. Tu nie tylko rządzący prześcigają się w głupawych pomysłach i rozporządzeniach, ale również same firmy, starają się nadać wartość dodaną prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej.
Czy pamiętacie jeden z najbardziej ko(s)micznych pomysłów ministerstwa finansów, dotyczący wykorzystania oleju rzepakowego? Otóż jeśli właściciel gospodarstwa rolnego chciał wlać tłoczony przez siebie olej rzepakowy do baku własnego ciągnika, to w myśl przepisów wydalonych przez ministerialnych mędrców musiał założyć skład celny i zatrudnić celnika.
Dziś mamy do czynienia z nową jakościowo sytuacją. Teraz w majestacie tzw. prawa dłużnik może nasłać na wierzyciela komornika, aby ściągnąć swoje pieniądze. Jak to możliwe? Konstrukcja jest prosta.
Firma X jest winna firmie Y 600 zł, a firma Y firmie X 1700 zł? Wychodzi na to, że firma Y jest dłużnikiem firmy X na kwotę 1100 zł.
Co robi firma Y, aby uprzedzić wierzyciela i jeszcze na tym coś wygrać dla siebie. Składa pozew przeciwko firmie X i otrzymuje w stosunku do niej nakaz zapłaty, a następnie klauzulę wykonalności. Oznacza to, że teraz to komornik będzie odzyskiwał pieniądze od firmy X, mimo że firma Y jest jej winna prawie trzy razy tyle.
Ot i wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej.
Tu jesteś:
- Wiadomości
- Nowości
- Jak dłużnik nasłał komornika na wierzyciela